Prastare wieże i zagłębie truskawek. Templariusze i zakopany skarb. Pancernik, krokodyl i gigantyczny łyżwowy most Jagiełły. Zapierający dech w piersiach widok na królową polskich rzek i tętniące życiem Campo Bosco. Naprawdę lubię tu wracać.
Jestem tu już po raz czwarty, ale po raz pierwszy jest tak cicho. Dotychczas Czerwińsk nad Wisłą zamieniał się w rozkrzyczane Campo Bosco, a średniowieczne mury klasztorne wypełniał barwny tłum młodych. Zawsze, gdy patrzyłem na tę nieokiełznaną ekipę, zastanawiałem się, w jaki sposób salezjanie ogarniają i trzymają w ryzach to tętniące życiem towarzystwo. Lubię Czerwińsk. Miejscowość jest maleńka, uśpiona. Stare, liche chatynki, rozbite, osnute pajęczynami okna, podtopione łodzie kołyszące się na Wiśle, cisza. Słychać, jak odwilż, która spowiła wioskę, zamienia śnieg w małe, rwące strumyczki. Aż nie chce się wierzyć, że w XIII wieku był to najbardziej okazały ośrodek życia politycznego, kulturalnego i gospodarczego Mazowsza. Najstarsze wzmianki o miejscowości pochodzą z… 1065 roku! To tu odbywały się zjazdy, sądy. To tu nad Wisłą rozsiadł się kolos zbudowany z granitu i cegieł.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz