Do nieba idzie się na kolanach

Przemierzanie twardego betonu na kolanach niekoniecznie jest najmilszą drogą na świecie, ale...

Pojechaliśmy do Fatimy z naszą małą, bo zaledwie pięcioosobową grupą pielgrzymkową, dość nietypowo, bo w lutym. Zazwyczaj największe pielgrzymki mają miejsce w maju i w październiku, ewentualnie każdego trzynastego dnia w miesiącach pomiędzy nimi. My jednak chcieliśmy uniknąć tłumów i upałów, dlatego wybraliśmy właśnie ten czas. Rzeczywiście, tłumów udało nam się uniknąć, wręcz przeciwnie na głównym placu bazyliki były niemalże kompletne pustki, a i upałów także nie było, zaledwie dziesięć stopni, w porywach do dwunastu. Na pogodę jednak nie można było narzekać, bo praktycznie codziennie towarzyszyło nam słońce na błękitnym niebie.

Moje pierwsze wrażenia z wizyty w Fatimie były dość… mieszane. Miasteczko położone w dolinie, otoczone porośniętymi niskimi drzewkami oliwkowymi albo smukłym lasem bambusowym, wyglądało na wymarłe. Uderzyła mnie mnogość nowych budynków: hoteli, schronisk, klasztorów, wszystkie mające nie więcej niż ok. osiemdziesiąt, do stu lat, chociaż niektóre były zupełnie nowe, a inne w budowie. Większość nazwana imionami świętych, błogosławionych pastuszków, Maryi lub Fatimy. Nawet supermarkety. Nawet weterynaria. Ulice były święte, tak samo jak święte były pomniki przedstawiające zmierzające na miejsce objawień dzieci fatimskie oraz ludność lokalną. Całe to otoczenie trochę kontrastowało z moim gdzieś zakodowanym w pamięci obrazem gołego pola z małymi drzewkami, na którym objawia się Święta Pani, Nasza Pani, po portugalsku Nossa Senora

Kiedy przybyliśmy na plac, na którym znajdowała się kapliczka objawień i bazylika, zdziwiłam się jeszcze bardziej. Wybetonowany moloch, ciągnący się jak okiem sięgnąć, nie sprzyjał atmosferze zadumy i kontemplacji. Miałam wrażenie, że jestem w jakimś sztucznym tworze, a ten prawdziwy znajduje się właśnie pod tym betonem. Uklękłam w kapliczce objawień i spojrzałam na posąg Maryi za szkłem. Malutka Maryja była cicha i pokorna i Ona niczemu się nie dziwiła. Postanowiłam i ja niczemu się nie dziwić.

Bazylika Matki Bożej Różańcowej jaśniała jak wieża z kości słoniowej, z kolumnadą po obu stronach, niczym ramionami okalającymi plac. Do złudzenia widok ten przypominał plac św. Piotra w Rzymie. Żałuję, że nie mogłam zobaczyć jej od środka, ponieważ była zamknięta na czas remontu. Budowano m.in. ogromnych rozmiarów ołtarz polowy, przygotowując się w ten sposób na wielką uroczystość, jaka będzie mała miejsce w przyszłym roku – stulecie objawień fatimskich. Uroczystość ta odbędzie się z udziałem papieża w dniach 12-13 maja. Wtedy dopiero można się spodziewać prawdziwych tłumów.

A na razie wszystko było jakby zawieszone. Maszyny wokół rusztowania buczały, a niewielkie grupki ludzi spacerowały po placu, który wznosił się delikatnie ku ogromnemu krzyżowi, a także dalej do nowej bazyliki Trójcy Przenajświętszej.

Ta nowoczesna budowla również wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z początku nie wiedziałam nawet, że jest to bazylika, myślałam, że to może jakieś muzeum, bo swoim wyglądem przypominało raczej bunkry wojenne, niż kościół. Dołem pod placem, obok fontann, można było wejść do różnych kaplic, m.in. kaplicy wieczystej adoracji Pana Jezusa. Kaplica również nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia. Biedny Pan Jezus zawieszony był w szarym, metalowym pudle, które chyba tylko z nazwy było tabernakulum. Nie było tam żadnych złoceń, żadnych ozdób, żadnych kwiatów. Tylko gołe ściany i rzędy ławek. Poczułam smutek na myśl o tym, że Pan Jezus musi być w takim otoczeniu. Takie nagie miejsce nie oddawało Mu należytej chwały. Tak ja sądzę. Ale z pewnością wielu ludziom się podobało, bo i było w środku ciepło i ubikacja zaraz za rogiem. Ale mnie coś tam nie pasowało. Za bardzo to było wszystko przyziemne, a za mało niebiańskie.

Tak samo bazylika Trójcy Przenajświętszej. Ogromna, mogąca pomieścić ponad 8 tys. ludzi, a znów miałam wrażenie, że bardziej jest to zrobione ku wygodzie licznych wiernych niż na chwałę Boga. Ale pomyślałam sobie też, że i takie molochy są potrzebne żeby się modlić. Chociaż ja osobiście wybrałabym do tego jakieś inne miejsce.

« 1 2 3 »

Ludwika Kopytowska