„Zmartwychwstanie” Kevina Reynoldsa to historyczny thriller z chrześcijańskim przesłaniem.
26.02.2016 14:50 GOSC.PL
Takiej fali filmów o tematyce religijnej w polskich kinach i płytach DVD jeszcze nie było. W przeciągu miesiąca mogliśmy obejrzeć kilka takich zróżnicowanych tematycznie filmów.
Najpierw w kinach gościła znakomita „Bernadetta. Cud w Lourdes” w reżyserii Jeana Sagolsa z kapitalną Katią Miran w roli świętej, następnie mniej udany „Cierń Boga” Oscara Parra de Carrizosa, a obecnie „Zmartwychwstały” Kevina Reynoldsa.
Już w 2013 roku, kiedy planowano realizację „Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa”, nieoficjalnego sequelu „Pasji” Mela Gibsona”, Reynoldsa wybrano na reżysera projektu. Ostatecznie koncepcja filmu uległa zmianie, trudno też widzieć w nim kontynuację „Pasji”, bo pokazuje Jezusa z zupełnie innej perspektywy. W centrum „Pasji” był Jezus i Droga Krzyżowa. W „Zmartwychwstałym” natomiast wpływ, jaki wywarł na swoich współczesnych, zarówno tych, którzy od początku szli za nim, jak i niewierzących. Takich jak Clavius.
Clavius w filmie Reynoldsa jest postacią złożoną, która z pewnością bliska będzie współczesnemu widzowi. Jest znakomitym, zdyscyplinowanym i odważnym żołnierzem. Chociaż zadania rozwiązania zagadki zniknięcia ciała rzekomego Mesjasza podejmuje się bez entuzjazmu, z czasem ta sprawa staje się jego obsesją. Postawiony wobec doświadczenia, którego nie może ignorować, walczy sam z sobą, ze swoją wiarą i niewiarą, szuka swego miejsca w świecie. Chociaż jest pierwszoplanowym bohaterem filmu, tak naprawdę wszystko obraca się wokół postaci Jezusa. Jego obecność, mimo, że nie widzimy go zbyt często na ekranie, cały czas czujemy.
Fachowiec od kina popularnego, jakim jest Kevin Reynolds, twórca „Robin Hooda – księcia złodziei", chciał nakręcić film, który trafi do każdego widza. Zarówno wierzącego i niewierzącego. Jednym z najtrudniejszych zadań, jakie stoją przed twórcami filmów podejmujących wątki ewangeliczne, jest zachowanie równowagi pomiędzy wiernością Ewangelii a chęcią uatrakcyjnienia filmowej opowieści. To zadnie udało mu się w pełni zrealizować. Stworzył film, w którym fikcyjna historia rzymskiego legionisty poszukującego ciała Jezusa wciąga i intryguje widza, a jednocześnie inspiruje do lektury Biblii.
Edward Kabiesz