"Dżungla" we francuskim Calais - obozowisko, w którym mieszka blisko 4 tys. migrantów - ma zostać częściowo ewakuowana. Chcemy pomóc tym ludziom, a nie wyganiać ich przy użyciu buldożerów - zapewniają władze. Celem koczujących w Calais jest Wlk. Brytania - niektórzy już kilkadziesiąt razy próbowali się tam przedostać.
"Uważamy, że na terenie całej dżungli znajduje się 3700 osób" - mówi PAP rzecznik francuskiego MSW Pierre-Henry Brandet. Przekonuje, że jest konieczne, aby "przenieść w bezpieczne miejsce kobiety, mężczyzn, którzy znajdują się w ciężkiej sytuacji, żyją w nędzy".
"Co często jest zresztą wykorzystywane przez mafijne sieci przemytników żerujących na łatwowierności i niepewności tych osób. (...) Tamtejsze warunki bytu nie są godne człowieka. Posiadamy odpowiednie struktury, które są gotowe by skutecznie tym ludziom pomóc i odpowiedzieć na ich potrzeby" - dodał Brandet.
Nie zamierzamy wcale tych ludzi eksmitować, wyganiając ich za pomocą buldożerów i policji - zapewnia rzecznik MSW. "Jesteśmy tutaj, by prowadzić pracę w terenie, będąc w dialogu z lokalnymi stowarzyszeniami" - zadeklarował.
Przeciwko zburzeniu części obozowiska opowiada się m.in. stowarzyszenie l'Auberge des migrants.
"Po pierwsze proponowana przez władze alternatywa jest niewystarczająca. Wyliczyliśmy, że mieszka tu 3455 osób. Liczba miejsc przewidziana przez władze (...) to maksymalnie 1500 osób. W rzeczywistości myślimy, że tych miejsc jest o wiele mniej" - mówi PAP przedstawiciel tego stowarzyszenia Franois Guennoc.
Drugi problem - dodaje to osieroceni nieletni, którzy z prawnego punktu widzenia nie mogą dobrowolnie ubiegać się o miejsca w kontenerach czy innych przewidzianych przez władze. "Poza tym, wszystko, co udało nam się z uchodźcami tutaj stworzyć, m.in. szkoły, nie istnieje w strukturach proponowanych przez władze. Z tych wszystkich powodów uważamy, że destrukcja części obozowiska jest co najmniej przedwczesna" - przekonuje.
Uchodźcy pochodzący m.in. z Syrii, Afganistanu i Sudanu chcą dotrzeć do Anglii. W tym celu podejmują próby przedostania się do ciężarówek, jeżdżących do Wielkiej Brytanii przez tunel pod kanałem La Manche.
Sudańczyk Abderahman ma 29 lat. W Calais jest od kwietnia 2015 r. Już 100 razy próbował dostać się Wlk. Brytanii. "Przedostałem się do Egiptu, a stamtąd łodzią do Grecji. Z Grecji przedostaliśmy się do Serbii i na Węgry - szliśmy pieszo, jechaliśmy taksówką, pociągiem. Wielka Brytania to moje marzenie"- mówi PAP.
Samir ma 35 lat, również pochodzi z Sudanu. W Calais jest od pół roku. Około 20 razy próbował dostać się na Wyspy. Jak dotąd - bezskutecznie. "Liczę, że Europa poświęci nam więcej uwagi, będzie nas traktować jak istoty ludzkie, jak uchodźców, a nie jak migrantów ekonomicznych. Bo my jesteśmy prawdziwymi uchodźcami. Nie przyjechaliśmy tu, żeby się wzbogacić. Nie szukamy bogactwa. Chcemy tylko normalnego, godnego życia, Tylko tego" - mówi.
Planowana na miniony wtorek częściowa ewakuacja miasteczka migrantów pod Calais, zwanego "dżunglą", została odroczona na czas wydania decyzji przez francuski sąd w sprawie legalności operacji. Licząc się z ewentualnym napływem uchodźców z "dżungli" do Belgii, szef tamtejszego MSW Jan Jambon poinformował we wtorek o tymczasowym przywróceniu kontroli na granicy z Francją.
Według władz francuskich w prowizorycznym obozowisku w Calais żyje co najmniej 3,7 tys. migrantów; pomagające im stowarzyszenia szacują, że może być ich więcej.
Władze chcą przenieść 800-1000 migrantów do ośrodków w Calais lub w innych miejscach Francji. Jednak według niedawnych szacunków brytyjskiej organizacji Help Refugees tylko w południowej części miasteczka mieszka "3450 osób, w tym 300 nieletnich pozbawionych opieki".
Władze chcą zmniejszyć liczbę mieszkańców obozu do 2 tys.