Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Łk 18,14
Kto do winy się przyznaje, temu wina nie zostaje. To zdumiewająca zasada. Im bardziej wypierasz swoją grzeszność, tym bardziej się w niej pogrążasz. Jak w bagnie. Może dziwnie to zabrzmi, ale to nie grzech jest problemem Kościoła i Boga. Grzech jest powodem, dla którego Kościół istnieje. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie chcemy albo nie potrafimy się do grzechu przyznać. Bóg bez problemu potrafi wybaczyć najcięższy grzech. Bo miłość wszystko wybacza. Ale też do niczego nie zmusza. Naszej wolności Bóg nie ruszy. Bo to wynika z istoty miłości. W obliczu Boga najistotniejsze nie jest to, czy zgrzeszyłeś, ale to, czy się do tego przyznałeś. Pewnie faryzeusz nie miał na swoim koncie aż takich draństw jak celnik. A jednak to celnik został usprawiedliwiony. Zobaczył bowiem swoją nędzę i pokornie się do niej przyznał. Ufny w Jego miłosierdzie nieśmiało położył przed nim wszystkie swoje grzechy. Zacząłem od cytatu i cytatem skończę: „Kiedy zdarzy się rzecz taka, że nic tylko siąść i płakać, biorę to, co we mnie siedzi, i zasuwam do spowiedzi”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk