Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba. Łk 11,16
Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono – pisała poetka, noblistka Wisława Szymborska. I rzeczywiście powiedzenie komuś „sprawdzam”, odgrywa często w życiu ważną rolę. Ale jest jednak różnica – subtelna różnica, ale jednak – pomiędzy tym, czy/że ktoś się sprawdził, a tym, że kogoś sprawdzano, w sensie wystawienia na próbę. Tak się składa, że – jak czytamy w Ewangeliach – wiele razy próbowano wystawić Jezusa na próbę. Nie przypominam sobie, by pozwolił się sprowokować, mając dowieść „ostatecznie” czy jest Mesjaszem, czy nie. Bodaj raz. Jednocześnie całym swoim ziemskim bytowaniem potwierdzał, że jest tym, który miał nadejść. Chcąc wystawić Go na próbę, domagano się od Niego znaku z nieba. Niepotrzebnie. Jezus sam był znakiem z nieba. Powiada wszak w Ewangelii według św. Łukasza nieco dalej: „A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Łęcki