Coraz więcej mówi się o nowej interwencji zbrojnej państw zachodnich w Libii. Problem w tym, że libijski rząd jedności narodowej, który ma się na tę interwencję zgodzić, jeszcze nie powstał.
Historia libijskiego „snajpera ducha” w mediach europejskich jest traktowana jako rodzaj anegdoty, niesprawdzonej informacji bądź wręcz legendy, ale w krajach muzułmańskich wierzy w nią coraz więcej mediów i osób. O co chodzi? W Syrcie – mieście portowym od lutego zeszłego roku kontrolowanym przez Państwo Islamskie (PI) – miałby od kilku miesięcy grasować tajemniczy snajper, który regularnie, strzałami w głowę oddawanymi z dużej odległości, zabija oficerów i lokalnych przywódców PI. Afrykańskie media utrzymują, że owym snajperem jest były żołnierz armii libijskiej z czasów płk. Kaddafiego. Prasa włoska optuje raczej za wersją „porewolucyjną”, tzn. przypuszcza, że jest on wysłannikiem tych libijskich „islamistów patriotów”, którzy współdziałali z NATO w operacji obalenia rządów pułkownika w 2011 roku. Z kolei w Wielkiej Brytanii tabloid „DailyStar” ogłosił, że „snajper duch” to były członek brytyjskich jednostek specjalnych SAS, który na własną rękę wydał wojnę PI. Wszystko to uparcie dementuje „libijska” telewizja satelitarna Al-Hurra, nadająca ze stolicy Kataru – Dohy. Fantazja bądź prawda o „snajperze duchu” – jako „jedynym na świecie człowieku walczącym z libijskim PI” – idealnie ilustruje niepewność informacji pochodzących z pogrążonej w chaosie Libii i jednocześnie główny problem tego kraju – radykalną islamizację.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel