- My widzimy, że "wszystko zmierza do śmierci", a Pan Bóg mówi, że "nie zmierza" - Marcin Jakimowicz opowiadał o swoim doświadczeniu ufania Bogu w ciemno.
W Gliwicach trwają rekolekcje dla wspólnot, które prowadzi Marcin Jakimowicz, dziennikarz "Gościa Niedzielnego". Ich temat to: "Jestem zdolny. Do wszystkiego...?".
To nie pierwsze rekolekcje czy konferencje, które głosi. Ich tematów też było sporo, ale w ostatnim czasie chce mówić tylko o jednym. O Bogu, jakiego sam doświadczył, dzięki czemu zdanie "jestem zdolny... do wszystkiego" zmieniło akcenty. Z pejoratywnego – skupienia na swojej słabości i grzeszności, do przekonania, że z Nim i w Nim mogę wszystko, pomimo tej ludzkiej słabości. I że to wszystko już mam, z samego faktu, że jestem dzieckiem Boga.
- Długo nie miałem takiego doświadczenia synostwa - mówił pierwszego dnia rekolekcji Marcin Jakimowicz. - Modliłem się jak najemnik. Przedstawiałem Panu Bogu mój plan minimum. Myślę, że takie modlitwy Go upokarzają. Mój 3-letni syn Nikodem nigdy nie zaczął dnia od tego, że powiedział: "Tato, proszę cię dziś o opiekę". On wie, że to ma, nie musi prosić. To znaczy, że ma ze mną taką relację, jakiej ja nie mam z Bogiem - tłumaczył. Kiedyś usłyszał od Donalda Turbitta, że "chrześcijanin już coś ma, zanim jeszcze to ma".
Przełomem były słowa proroctwa skierowane do niego, które brzmiały: "Udał mi się mój syn". - Wtedy zrozumiałem, czym jest wiara. Często pytam, czy patrząc w lustro, możesz powiedzieć: "Podobam się Bogu". O tym, że nas kocha, słyszymy "od żłobka do nagrobka" i nie robi to już na nas wrażenia. Ale to, że podobasz mu się, dobrze się przy tobie czuje, lubi z tobą być… Jezus rozpoczął swoją misję od tego, że usłyszał nie tylko: "Tyś jest mój Syn umiłowany", ale też "w Tobie mam upodobanie". To znaczy: podobasz mi się. I to jest dla nas najtrudniejsze do przyjęcia - dodał.
Zespół muzyczny prowadzący modlitwę uwielbienia Mira Fiutak /Foto Gość Marcin Jakimowicz mówił też o uwielbieniu jako codzienności naszego życia, niezależnej od kondycji, nastroju czy sytuacji, w której akurat jesteśmy. - Uwielbienie to decyzja, a nie emocje - przekonywał. Opowiadał o trudnym czasie, w którym właśnie napisał do GN tekst "Pan Bóg. Uwielbiam". Wbrew wszystkiemu. - W największym kryzysie mojego życia, kiedy nic się nie udawało. Kiedy czułem też, że nie chcę pisać w "Gościu" ciągle tego samego, bo wiedziałem, że jest coś więcej - wspominał. Podawał przykłady innych sytuacji, w których uwielbiał wbrew wszystkiemu. Tylko w zaufaniu Słowu, i temu, że w nim jest prawda.
Podobnie jak wspólnota "Głos na Pustyni" z Krakowa, która jakiś czas temu przez pół roku głosiła nauczania poświęcone jednemu z imion Boga, które brzmi "Jahwe Rafa", czyli "Bóg, który uzdrawia". W ciemno, nie widząc żadnych "rezultatów". W spotkaniach uczestniczyła kobieta z widocznymi zewnętrznymi oznakami choroby nowotworowej. Po kilkunastu miesiącach do wspólnoty zaczęły spływać świadectwa o wielkich przełomach, zmianach, uzdrowieniach... również tej kobiety.
- Mówią: nowotwór zniknął, zobaczyliśmy to, nikt nam tego nie odbierze. Nauka jest bezradna wobec tego faktu. Desperacko głosili coś, co jest w Ewangelii, a czego nie było w nich na tamten moment. To dotyczy nie tylko uzdrowień fizycznych, ale wszystkich innych sytuacji, w których my widzimy, że "wszystko zmierza do śmierci", a Pan Bóg mówi "nie zmierza" - przekonywał Marcin Jakimowicz.
Przed nami jeszcze dwa dni rekolekcji. Spotkania w Centrum Edukacyjnym im. Jana Pawła II w Gliwicach (obok katedry) rozpoczynają się uwielbieniem o 18.30. Potem jest konferencja, a po niej modlitwa wstawiennicza i adoracja Najświętszego Sakramentu w kościele.
Mira Fiutak