Gdy ukazała się książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, dla wszystkich, którzy ją przeczytali, "jasne było, jakie są fakty i jaka jest prawda" - stwierdził prezydent Andrzej Duda odnosząc się do informacji o dokumentach mających świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z SB.
"Naukowcy od dawna prowadzili nad tym badania. Przecież ukazała się książka pana dr. Cenckiewicza i pana dr. Gontarczyka na ten temat i już przecież chyba wtedy dla wszystkich, którzy czytali tę książkę, opartą na bardzo twardych dowodach, jasne było, jakie są fakty i jaka jest prawda" - powiedział dziennikarzom prezydent, który w czwartek odwiedził Rabkę-Zdrój w związku z narciarskim 4. Memoriałem Marii Kaczyńskiej.
Książka Cenckiewicza i Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" opublikowana została w 2008 r. przez Instytut Pamięci Narodowej. Znalazła się w niej informacja, że Lech Wałęsa był w pierwszej połowie lat 70. agentem SB o kryptonimie "Bolek".
W czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka znajdują się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Prezes IPN powiedział, że dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976. Według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów eksperta archiwisty są one autentyczne.
Prezydent ocenił, że znamienne jest, iż "po dwudziestu siedmiu latach od 1989 roku w szafie w prywatnym domu u człowieka, który od 24 lat nie pełnił żadnej funkcji publicznej znaleziono dokumenty służb, tajne dokumenty, które dawno powinny być zwrócone zgodnie z obowiązującym prawem". "I dopiero teraz prokuratura odważyła się to sprawdzić? Ile takich domów jest jeszcze w Polsce?" - dodał Duda.
Lech Wałęsa po informacjach szefa IPN napisał na portalu społecznościowym: "Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia. Gdyby były, nie byłoby potrzeby podrabiać. W sądzie to udowodnię".