Gdyby za jeden artykuł o Jarosławie Kaczyńskim i o. Tadeuszu Rydzyku wysyłano na redakcje CBŚ, to trzeba by aresztować większość mainstreamowych dziennikarzy.
17.02.2016 15:43 GOSC.PL
„Państwo-PiS próbuje zamknąć usta najbardziej znienawidzonym, a jednocześnie mającym słabe oparcie w środowisku medialnym dziennikarzom” – alarmuje Jacek Żakowski. „Uderzył w Kaczyńskiego i Rydzyka” – tłumaczy powody akcji policjantów „Super Express”. „Musimy być solidarni!” – apeluje na Twitterze Jan Hartman.
Centralne Biuro Śledcze przeszukało redakcję „Faktów i Mitów” i zatrzymało szefa pisma, Romana Kotlińskiego. Media podają, że były ksiądz i były poseł jest podejrzewany o podżeganie do zabójstwa dawnej żony oraz dziennikarza. Miało chodzić o Cezarego Gmyza. „Kotlińskiemu nie spodobało się, że ujawniłem, że morderca ks. Popiełuszki pracował dla «Faktów i Mitów»”- napisał na Twitterze Gmyz.
Od zatrzymania do skazania długa droga i jestem w stanie zrozumieć, że obrońcy Romana Kotlińskiego mogą uważać, iż nie popełnił on przestępstwa. Jednak tłumaczenia, według których akcja CBŚ jest uderzeniem w antyrządowe pismo, trudno mi traktować serio. Niektórzy porównują przeszukanie redakcji „Faktów i Mitów” do akcji ABW w siedzibie „Wprost”. Ówczesny szef tygodnika Sylwester Latkowski zdecydowanie nie jest bohaterem mojej bajki. Przypomnijmy, że w przeszłości siedział w więzieniu za wymuszenie. Mimo to byłem wtedy po stronie „Wprost”, bo ucierpiało ono z powodu ujawnienia ważnej społecznie i niewygodnej dla władzy sprawy – nagrań z „Sowy i Przyjaciół”. Roman Kotliński niczego takiego nie zrobił. W operacji policji nie chodziło o tekst o Jarosławie Kaczyńskim i o. Tadeuszu Rydzyku, bo gdyby naprawdę za jeden taki artykuł wysyłano na redakcje CBŚ, to większość mainstreamowych dziennikarzy byłaby nie tylko aresztowana, ale i zastrzelona „przy próbie ucieczki”, a na ulicy Czerskiej w Warszawie ziałby głęboki krater.
Nie wiem, czy zarzuty pod adresem redaktora naczelnego „Faktów i Mitów” się potwierdzą, ale jego obrońcy powinni być chyba ostrożniejsi.
Jakub Jałowiczor