Zgon konserwatywnego sędziego Sądu Najwyższego USA Antonina Scalii wywołał już ostre różnice zdań między Republikanami i Demokratami co do terminu nominacji jego następcy. Scalia zmarł w nocy z piątku na sobotę w Teksasie w wieku 79 lat.
Przywódca republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell oświadczył, że dopiero następny prezydent USA powinien dokonać nominacji następcy Scalii.
"Naród amerykański powinien mieć prawo głosu w wyborze nowego sędziego Sądu Najwyższego. Dlatego ten wakat nie powinien być zapełniony do czasu wyboru nowego prezydenta" - oświadczył McConnell w opublikowanym komunikacie.
Natomiast przywódca mniejszości demokratycznej w tej izbie Harry Reid wyraził pogląd, że prezydent Barack Obama powinien mianować nowego sędziego "niezwłocznie".
"Wobec tak wielu ważnych spraw czekających na rozstrzygnięcie przez Sąd Najwyższy, Senat ma obowiązek wypełnić ten wakat tak szybko jak to będzie możliwe. Byłoby rzeczą bez precedensu we współczesnej historii aby Sąd Najwyższy pracował przez rok w niepełnym składzie" - głosi oświadczenie Reida.
Sędziów Sądu Najwyższego mianuje prezydent jednak Senat musi zatwierdzić jego nominację.
Analitycy podkreślają, że śmierć Scalii może spowodować zmianę rozkładu sił w Sądzie Najwyższym, w którym konserwatyści mieli dotychczas przewagę nad liberałami. Prezydent Obama mógłby bowiem mianować piątego liberalnego sędziego w liczącym 9 sędziów Sądzie Najwyższym, co spowodowałoby, że uzyskaliby oni większość. Jednak taka nominacja spotkałaby się zapewne ze sprzeciwem kontrolujących Senat Republikanów.
Dotychczasowa konserwatywna większość sędziów blokowała wiele inicjatyw Obamy jak np. w kwestii reformy prawa imigracyjnego, ograniczenia dostępu do broni palnej, czy walki ze zmianami klimatu.