Który Polak będzie mógł uczciwie powiedzieć: „Nie stać mnie na dziecko”?
11.02.2016 14:40 GOSC.PL
Ileż to razy słyszeliśmy, że Polacy nie decydują się na dzieci, bo ich na dzieci nie stać. Ile razy słyszeliśmy, że w Anglii Polki rodzą na potęgę, bo mają poczucie bezpieczeństwa. Raz po razie w gazetach i portalach ktoś zamieszczał wyliczenia, ile kosztuje wychowanie dziecka. I zawsze towarzyszył temu otwarty lub skryty komunikat, że „ciebie, obywatelu, nie stać”.
Od południa 11 lutego, gdy Sejm przyjął program „Rodzina 500+”, żaden Polak zamieszkały w kraju, nie będzie mógł tak powiedzieć. Nawet niedowiarkowie, którzy kpią z porzekadła, że każde dziecko rodzi się z bochenkiem chleba pod pachą, muszą zamilknąć – bo ten bochenek będzie odtąd przypisany dziecku ustawowo. 500 zł na każde dziecko w ubogiej rodzinie (tu zadziała kryterium dochodowe) i na każde kolejne w pozostałych rodzinach, to już nie kosmetyka. To realne pieniądze, zmieniające rzeczywistość wielu milionów ludzi.
Niektórzy analitycy mówią, że podobne programy na Zachodzie nie sprawdziły się, bo nie zwiększyło to dzietności. Cóż, sukces takiego programu to zapewne pieniądze plus coś jeszcze, czego na Zachodzie nie ma. Chodzi o ogólną atmosferę szczerej przychylności państwa dla rodzin, zwłaszcza wielodzietnych. Prawdziwych rodzin, a nie ich parodii, w jakich ostatnimi czasy specjalizują się kraje Zachodu. Chodzi o klimat szacunku dla małżeństwa (prawdziwego) i otwarcia na każde ludzkie życie, od poczęcia do naturalnej śmierci. Na Zachodzie taki klimat nie istnieje. Dostępność aborcji na zawołanie, prawna kpina z małżeństwa i programy edukacyjne nastawione na „zabezpieczanie się” przed dzieckiem, powodują, że ludzie boją się tam dzieci bardziej niż świńskiej grypy czy innej eboli. W tych warunkach nie przekonują ich żadne pieniądze.
W Polsce ta antykoncepcyjna, antydziecięca, antymałżeńska i antyrodzinna propaganda jeszcze nie zdążyła, jak się zdaje, dokonać trwałych zmian w mózgach. Są podstawy do nadziei, że już nie dokona i ostatecznie pójdzie tam, skąd przyszła, czyli w diabły. To z kolei rodzi realną szansę, że za kilka lat przywitamy naszych nowych rodaków w wyraźnie większej liczbie. I będą to wyłącznie chłopcy i dziewczynki, a nie żadne tam genderowe twory, które miałyby się określić płciowo w przyszłości.
Czy te prognozy się sprawdzą? Tak – jeśli Bóg nam pobłogosławi. A pobłogosławi, jeśli, jako naród, będziemy Mu posłuszni.
Franciszek Kucharczak