Stały konfesjonał. Zielone światło dla przebaczenia. Ja jestem stałym abonentem. A wy?
Nikt nie patrzy na zegarek
– Odkąd pamiętam, Panewniki zawsze kojarzyły się ze stałym konfesjonałem. Jestem w zakonie od 30 lat i od początku dyżury spowiedników były bardzo pielęgnowane – opowiada o. Alan Rusek, proboszcz parafii franciszkanów w Katowicach-Panewnikach. – Ludzie do dziś chętnie przyjeżdżają do naszej specjalnie wydzielonej na spowiedź kaplicy. Spowiadamy dziennie przez 10 godzin. To nie jest żadna duszpasterska nowinka. Zakony od wieków przyciągały ludzi, którzy przystępowali tu do sakramentów. Praktyka stałego konfesjonału w Panewnikach jest na czasie: nasza bazylika jest kościołem jubileuszowym, a jednym z warunków uzyskania odpustu zupełnego jest przystąpienie do sakramentu pokuty.
– Nie zdarzyło mi się, bym siedział sam i nudził się w konfesjonale – uśmiecha się ks. Łukasz Gaweł, proboszcz katowickiej katedry Chrystusa Króla. – Zawsze przychodzą dwie, trzy osoby. Na co dzień nie ma kolejek (to bardzo ważne!), więc kapłan ma więcej czasu na wysłuchanie penitenta, rozmowę, a osoby, które przychodzą, mają czas na przygotowanie się do spowiedzi i na indywidualną modlitwę. W tym samym czasie trwa w naszej katedrze wystawienie Najświętszego Sakramentu i widzę, że po spowiedzi penitenci często idą do kaplicy, by odmówić pokutę. Mają czas i przed, i po spowiedzi. Nikt nie patrzy nerwowo na zegarek. Jest też ważna przyczyna antropologiczna: ludzie mają często barierę wstydu i nie chcą spowiadać się w swych parafiach, u kapłanów, których dobrze znają. Stały konfesjonał jest dla nich ogromnym ułatwieniem.
Mam doświadczenie przełomowych spowiedzi, „po latach”. Ludzie przychodzą często ze sporym kalibrem problemów, z relatywnie ciężkimi sprawami. Być może oczekują w stałym konfesjonale spowiednika dobrze przygotowanego, gotowego do rozmowy, kogoś, kto znajdzie czas, by ich uważnie wysłuchać? Spowiedź w katowickiej katedrze trwa od 6.00 do 18.00, a dyżury kapłanów są najczęściej dwugodzinne. – Dyżurują przede wszystkim księża z katowickich parafii, ale pomagają nam również kapłani z kurii, seminarium duchownego czy księża emeryci. Ludzie naprawdę pragną spowiedzi – podsumowuje ks. Gaweł. – Przed świętami spowiadaliśmy dłużej niż zwykle, a i tak przez cały czas do konfesjonałów stały kolejki. W przeddzień Wigilii spowiadaliśmy aż do godz. 22 i nawet wówczas w tę „godzinę Nikodemów” przychodzili ludzie, by pojednać się z Bogiem. Było ich tak wielu, że kończyliśmy grubo po godz. 22.
Gaś ten pożar!
Stworzenie okazji do sakramentu pojednania w innym czasie niż przed samą Mszą św. daje okazję do rozmowy – nie ma wątpliwości o. Rafał Kogut, franciszkanin z Cieszyna. – Mam doświadczenie, że do stałego konfesjonału przychodzą przede wszystkim ci, którzy na swej drodze duchowej szukają czegoś więcej niż tylko rutynowych, zwyczajowych praktyk. Ci, którzy dążą do prawdziwej relacji z Jezusem. Nawet w samym, niewielkim przecież Cieszynie mamy aż dwa kościoły z możliwością spowiedzi poza nabożeństwami. W naszym franciszkańskim i pw. św. Marii Magdaleny. Ludzie nieustannie przychodzą, a spowiednicy nie narzekają na nudę. Kościół zaleca wiernym częstą spowiedź, podpowiada: nie warto z tym czekać… O praktyce tej przypomniał m.in. Pius XII w encyklice „Mystici Corporis Christi”: „Przez częstą spowiedź bowiem wzmaga się poznanie siebie, rośnie pokora chrześcijańska, tępi się złe obyczaje, zapobiega się lenistwu duchowemu i oziębłości, oczyszcza się sumienie, a wzmacnia wola, zapewnia się zbawienne kierownictwo duszy, a wreszcie mocą tego sakramentu pomnaża się łaska”.
– Nie czekaj już dłużej ani jednego dnia. Idź do spowiedzi! – zachęcał 22 lutego 2014 r. papież Franciszek na audiencji ogólnej. – Nie bójcie się spowiedzi. Ilekroć się spowiadamy, Bóg bierze nas w objęcia i świętuje. „Ależ Ojcze, powie ktoś, ja się wstydzę”. Wstyd jest dobry. To zdrowe się wstydzić, to jest zbawienne. Bo kiedy ktoś się nie wstydzi, jest bezwstydnikiem. Wstyd jest pożyteczny, dzięki niemu stajemy się pokorniejsi. Ale nie obawiajcie się spowiedzi! – zachęcał.
– Uważam, że jest to łaska Boża, iż możemy praktycznie o każdej porze korzystać z miłosierdzia Bożego w sakramencie pokuty – opowiada Piotr Florczak, właściciel warsztatu samochodowego w Katowicach. – Przed kilkoma miesiącami o. Augustyn Pelanowski, paulin, powiedział mi ważną rzecz – porównał grzech do wzniecania pożaru. Popełniając grzech – mówił – wzniecasz pożar. Nie jest bez znaczenia, jak długo czekasz z akcją gaśniczą. Czy dzień, czy miesiąc, czy rok. Po co czekać, by ogień strawił dużą powierzchnię, skoro możesz od razu przystąpić do akcji? Nie czekaj, aż wszystko doszczętnie spłonie, ale zanurz się w Bożym miłosierdziu. W Panewnikach znalazłem stałego spowiednika. Dzięki dyżurom wiem, kiedy mogę go zastać w konfesjonale. On polecił mi, bym spowiadał się co tydzień. Zawsze przed konfesjonałem widzę kilka osób. To dobry znak, że ludzie chcą się spowiadać i często przystępują do zdrojów Bożego miłosierdzia.
Kiedyś bałem się, że ktoś wyśmieje to, iż często przystępuję do spowiedzi. Uspokoiłem się, gdy przeczytałem, że tacy święci ludzie jak o. Pio czy Jan Paweł II spowiadali się co 7, 8 dni. Słyszałem opowieści o katolikach w Rosji, którzy miesiącami czekają na spowiednika, i zacząłem naprawdę doceniać to, że „mam sakrament” dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Marcin Jakimowicz