Miał zaledwie 135 centymetrów wzrostu i wadę wymowy, utykał i był kruchego zdrowia. Pan Bóg uczynił go heroicznym sługą pojednania i pokuty. Święty Leopold Mandić jest, obok ojca Pio, patronem Roku Miłosierdzia.
Pewnego dnia przyszedł do o. Leopolda mężczyzna, który od wielu lat się nie spowiadał. Był mocno zdenerwowany. Kiedy wszedł do celi zakonnika, która służyła mu za konfesjonał, ten, jak miał w zwyczaju, wstał na powitanie. Przejęty mężczyzna, zamiast zająć miejsce na klęczniku, usiadł na krześle… kapłana. A ten, jak gdyby nigdy nic uklęknął przed nim i tak wysłuchał spowiedzi. Człowiek ten wracał do o. Leopolda wielokrotnie, zachęcony słowami: proszę przyjść, będę czekał, zostaniemy dobrymi przyjaciółmi. Maleńka duszna cela, w której o. Leopold spowiadał od 12 do 15 godzin dziennie, nazywana była „salonikiem gościnności”. Do dziś w klasztorze Świętego Krzyża w Padwie, gdzie przez ponad 30 lat mieszkał, można zobaczyć wysłużone krzesło i wytarty kolanami tysięcy penitentów klęcznik, a nad nim prosty krucyfiks. – Nie pozostawił po sobie dzieł teologicznych czy literackich, nie był erudytą, ani też twórcą dzieł społecznych. Jedyną rzeczą, którą umiał, było spowiadanie – mówił o nim Jan Paweł II w czasie kanonizacji, która odbyła się w 1983 r., na zakończenie synodu o pojednaniu i pokucie
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska