Krzysiek: – Chodzimy na granicy, czułem to. Jeden ruch i stanie się coś złego. Jakiś facet wsiadł do autobusu z wieńcem pogrzebowym. Przez głowę przemknęła mi myśl: „To dla twojego brata”. Pod blokiem zobaczyłem karetki. Patryk: – Zaplanowałem samobójstwo. Wybrałem miejsce i czas. Biarritz we Francji. Stroma skała nad oceanem. Skoczę, a fala mną pozamiata. W trzy sekundy...
Narysował na podłodze pentagram
Miałem poczucie, że nie mogę już zrobić kroku, niczego zmienić, a nawet gdy zaczynam iść, ląduję w tym samym miejscu. Moje życie zataczało krąg. Chciałem to zmienić. Za wszelką cenę. A ponieważ wokół mnie nie było chrześcijan, którzy powiedzieliby: „Słuchaj, Jezus Chrystus jest rozwiązaniem twoich problemów”, wszedłem w światek okultyzmu. Nie było nikogo, kto powiedziałby: „Patryk, mogę się za ciebie pomodlić”, a pojawili się ludzie, którzy rozkładali tarota. Mieszkałem z koleżanką, która była certyfikowaną wróżką. Kiedyś powiedziała: „Słuchaj, widzę, że jestem za słaba. Przy tobie tarot jest powstrzymywany, blokowany. Musisz spotkać się z moim znajomym. Zajmuje się białą magią, ale jest tuż przed inicjacją do czarnej magii. On ma moc”.
Zaprosiłem go, przyszedł. Narysował na podłodze pentagram, rozstawił w rogach świeczki. Wyciągnął nóż obrzędowy, kielich, zaczął kreślić nade mną jakieś znaki, ale nagle zdziwiony powiedział: „Nie potrafię nic zrobić”. „To” nie przejęło kontroli nad moim życiem. Widzę, że przez cały czas byłem chroniony. Tarot nie działał, magia nie działała. Przez całe życie towarzyszyła mi Boża opieka, przychylność.
W młodości był nawet czas, gdy zastanawiałem się nad tym, czy nie zostać zakonnikiem, i przed pewien czas mieszkałem u werbistów. Bóg przyciągał mnie miłością. I to ona mnie rozbroiła. Sporo włóczyłem się po Europie. W Pirenejach (miejsce wielkiego przerzutu narkotyków) spotkałem ludzi, którzy uciekali przed światem, by wypasać owce. Rozmawiałem z ludźmi o wszystkich kolorach skóry. Dziś widzę, że wszystkim zadawałem najważniejsze pytania pod słońcem. Pytałem o sens życia. Pewnego dnia stałem skacowany z papierosem pod uczelnią. Nagle podszedł Krzysiek. Zapaliliśmy. Zaczął opowiadać o Jezusie. Dał mi książkę „Zwyciężanie w Bożym stylu”. Czy coś się zmieniło? Nic. Dzień jak co dzień.
Obraz jest czarno-biały
Coraz częściej rozmawialiśmy. Chłonąłem opowieści o tym, jak Bóg działał w jego życiu, odpowiadał na jego pragnienia. Jezus zaczął mnie fascynować. Przypomniałem sobie obrazki z dzieciństwa: wschodnia pobożność, czas, gdy byłem ministrantem. Pojechałem do rodzinnych Siedlec. Moja mama sprowadziła znajome z Odnowy w Duchu Świętym i zorganizowała modlitwę wstawienniczą. Nie mogłem dojechać z Niemiec do domu. Cudem kupiłem bilet (ktoś zrezygnował), jechałem całą noc, a autobus kilka razy niemal lądował w rowie. W czasie modlitwy jedna z kobiet powiedziała; „Widzę spętanego linami, łańcuchami niezwykle smutnego młodego człowieka. Obraz jest czarno-biały”. „Kobieto – pomyślałem – dlaczego mnie to właśnie mówisz?”. A ona, jakby czytając moje myśli, odpowiedziała: „Bo to ty jesteś tym człowiekiem”. Gdy wyznałem, że Jezus jest moim Panem, zapaliło się światło. Wrócił sens.
Po czasie razem z Krzyśkiem zaczęliśmy razem głosić Ewangelię. Wszystko wychodziło bardzo naturalnie. Czuliśmy się często wprost przynaglani przez Ducha. Miałem kiedyś jechać autobusem do Niemiec, a Krzysiek poczuł się przynaglony, by wrócić do znajomych, u których spaliśmy przez kilka dni, i opowiedzieć im Ewangelię. Powiedział: „Duchu Święty, zrób coś. Daj mi jakiś znak”. I wtedy odezwał się telefon. Zadzwonili znajomi i spytali, czy nie zostałby jeszcze jeden dzień. Nie byli małżeństwem. Gdy Krzysiek wracał do nich, dziewczyna nie była w stanie wyjść z łazienki. Coś ją trzymało w kleszczach. Demoniczne manifestacje... Przez lata związana była z magią, wróżbiarstwem, okultyzmem. Po modlitwie oddała życie Jezusowi.
Gdy przeprowadziłem się do Sosnowca, wynajmowaliśmy z Krzyśkiem mieszkanie. Dwa pokoje. W jednym mieszkaliśmy, drugi przeznaczyliśmy na kaplicę. Często spotykaliśmy się rano z otwartymi Bibliami. Pierwociny dnia należały do Boga. Piliśmy z Nim kawę.
Krzysiek i Patryk są dziś terapeutami i liderami dynamicznej wspólnoty Metanoia w Jaworznie.
Marcin Jakimowicz