Okręt wojenny USA "Wilbur" przepłynął obok wyspy Tryton na morzu Południowochińskim, do której roszczą sobie prawo m.in. Chiny.
Rzecznik Pentagonu kpt. Jeff Davis oświadczył, że w pobliżu wielozadaniowego niszczyciela rakietowego marynarki wojennej USA "Curtis Wilbur", gdy przepływał on w piątek w odległości mniej niż 12 mil morskich od wyspy Tryton należącej do archipelagu Wysp Paracelskich, nie pojawił się żaden chiński okręt wojenny.
"Ta operacja jest odpowiedzią na dążenie trzech państw - Chin, Tajwanu i Wietnamu - do ograniczenia prawa do swobodnej żeglugi na wodach międzynarodowych" - podkreślił amerykański rzecznik.
Marynarka wojenna USA przeprowadziła podobne ćwiczenia na Morzu Południowochińskim w październiku ub. roku.
Jak stwierdził Davis, w obu przypadkach była to odpowiedź na żądania, aby obce bandery notyfikowały z wyprzedzeniem zamiar tranzytu przez wody terytorialne, ponieważ zgodnie z prawem międzynarodowym nie jest to konieczne.
"Amerykański okręt wojenny naruszył chińskie prawo, wpływając bez uprzedniego zezwolenia na wody terytorialne, w związku z czym strona chińska podjęła istotne kroki polegające na monitoringu i wystosowaniu upomnienia" - oświadczył chiński MSZ.
Chińskie ministerstwo obrony nieco później w sobotę zareagowało w jeszcze ostrzejszym tonie, określając w swym oświadczeniu działania Amerykanów jako podjęte "z prowokacyjnym zamiarem", "nieodpowiedzialne i skrajnie niebezpieczne".
Według ministerstwa okręty marynarki chińskiej przystąpiły niezwłocznie do akcji polegającej na identyfikacji okrętu USA i ostrzeżeniu, aby zachował "odpowiednią odległość".
"Co się tyczy wszelkich prowokacyjnych posunięć ze strony amerykańskiej, chińskie siły zbrojne będą podejmowały wszelkie niezbędne kroki, aby chronić narodową suwerenność i strzec bezpieczeństwa" - podkreśla się w zakończeniu komunikatu chińskiego ministerstwa obrony.
Rejs okrętu "Wilbur" nastąpił po wezwaniu Kongresu skierowanym do administracji prezydenta Baracka Obamy w sprawie konieczności kontynuowania operacji podobnych do tej jaką marynarka USA przeprowadziła w październiku.
W tym miesiącu przewodniczący senackiej komisji sił zbrojnych skrytykował Obamę za opóźnienia w wysyłaniu dalszych patroli morskich dla zaznaczenia prawa do swobody żeglugi po morzach i oceanach.
Zwrócił on uwagę na fakt, ze Chiny nadal realizują swe ambicje terytorialne w regionie m.in. w odniesieniu do archipelagu Spratly, m.in. poprzez urządzenie lądowiska dla samolotów na sztucznej wyspie w tym archipelagu składającym się z ok. 100 wysepek.
Prawo do archipelagu Spratly, podobnie jak do archipelagu Wysp Paracelskich, roszczą sobie Chiny, Tajwan i Wietnam.
Chiny, które wysuwają podobne roszczenia na prawie całym obszarze Morza Południowochińskiego, prowadzą zakrojone na szeroką skalę roboty mające na celu przekształcanie raf koralowych w porty lub budowanie na nich pasów startowych dla samolotów.
W październiku ub. roku chińskie MSZ ostrzegło, że "nigdy nie pozwoli żadnemu krajowi na naruszenie chińskich wód terytorialnych i przestrzeni powietrznej w archipelagu Spratly, mając na uwadze ochronę wolności żeglugi i lotów".