Jeśli jazda na rowerze to wyraz marksizmu, to czym jest ideologiczne przywiązanie do samochodu osobowego?
05.01.2016 10:41 GOSC.PL
Minister Witold Waszczykowski wywołał kolejny, arcyważny spór cywilizacyjny: o wegetarianizm i jazdę na rowerze, które jakoby są wyrazem kulturowego marksizmu. Temat pięciorzędny, ale że daje odpocząć od kłótni o demokrację, Trybunał Konstytucyjny i media publiczne, warto go podjąć. Tym bardziej, że obrazuje ograniczenia myślowe, z jakimi musi się mierzyć polska prawica – a jako że to ona jest obecnie u władzy, więc to szczególnie jej przyda się chwila namysłu.
Zwyczaje żywieniowe, jako nie wpływające (przynajmniej u nas) na rzeczywistość polityczną, zostawię na boku: sam uważam, że najlepszym serem jest wątróbka, ale jeśli ktoś zamiast tego całymi dniami wcina tofu, to jest to jego sprawa. Ciekawszą kwestią jest cyklizm – bo stosunek do niego, i ogólnie do transportu, ma przełożenie na całkiem konkretną działalność samorządów. Tak się składa, że szczególnie zakochana w samochodach osobowych jest w Polsce spora część prawicy (lewicowcy miewają odwrotnego hopla). Owo zakochanie polega nie tylko na przewartościowaniu przedmiotu uczucia, ale także na podświadomej deprecjacji „konkurencji”, czyli rowerów i komunikacji zbiorowej. – W wielkich miastach powstają kilometry ścieżek rowerowych, które nie tylko kosztują, ale też utrudniają ruch pieszy i samochodowy, a potem świecą pustkami. Rowerzyści wolą jechać parkiem czy chodnikiem i wkurzać ludzi po staremu – pisze w „Rzeczpospolitej” Wojciech Czabanowski. Nie bierze jednak pod uwagę tego, że źle i faktycznie na „hurra” wytyczona ścieżka rowerowa (np. biegnąca przez przystanek autobusowy) wcale nie zachęca do korzystania, a wręcz może zagrażać zdrowiu i życiu. Pretensje warto kierować więc nie tylko do właścicieli jednośladów, ale i do władz samorządowych. Ponadto tak jak jednych wkurzają cykliści łamiący zasady ruchu drogowego, tak innych irytują piesi spacerujący po ścieżkach rowerowych, czy kierowcy zajmujący swoimi samochodami całe chodniki, jakby były to dodatkowe parkingi. Zamiast wikłać się w niekończącą się wojenkę w trójkącie rowerzysta-kierowca-pieszy, proponuję przestrzegać norm, którym się podlega. Gwarantuję, że znikłoby sporo źródeł codziennych irytacji.
Jak prawicowiec zakochał się w aucie? – Samochód niemal od początku swego istnienia stał się symbolem swobody i wolności – pisał w artykule „Jak zadusić miasto” opublikowanym na początku grudnia 2015 w „Plusie Minusie” Łukasz Warzecha. Bardzo często jest to jednak symbol wolności do powolności. Jakiś czas temu obserwowałem stojące w korku samochody osobowe. Przyjrzałem się około dwudziestu z nich – i we WSZYSTKICH siedział tylko kierowca. Gdyby choć połowa z nich przesiadła się do autobusu, wszyscy dotarliby do celu szybciej. Ale jakże to tak? Przecież komunizm to władza rad plus komunikacja (miejska)! Wredne lewaki chcą wprowadzać kolektywizm, stosują inżynierię społeczną, chcą nas pozbawić indywidualności. Malują buspasy, likwidują parkingi w centrum, istny koszmar.
Jak dla mnie – istna bzdura. Prawdą jest, że w wielu miastach komunikacja miejska działa źle, bywa droga i niewydolna, co także nie zachęca do korzystania z niej, na co zresztą wskazywał sam Ł. Warzecha w swoim artykule. Jeśli ktoś musi rozwieźć po całym mieście żonę i troje dzieci i zrobić tygodniowe zakupy, to samochód osobowy będzie bardziej praktyczny. Ale właśnie: wtedy, a nie gdy chcę pokazać światu, że oto jestem wielkim indywidualistą i nikt mi nie będzie mówił, jak mam korzystać z mojej wolności.
Tak jak roweryzm czy pieszyzm, tak i samochodzizm to szkodliwa i sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem ideologia. Gdy widzę rowerzystę, który przy temperaturze minus dziesięć pomyka na dwóch kółkach, dochodzę do wniosku, że i tak już dawno sobie coś w głowie odmroził. W zimie wszystkim polecam autobus – bo po co nadmiernie marznąć dla „idei”?
Sprostowanie: Po przeczytaniu niektórych komentarzy muszę uderzyć się w pierś. Pisząc o rowerzystach śmigających w temperaturze -10 miałem na myśli tych, dla których rower to "styl bycia", a nie tych, dla których to najlepsze, a może nawet i jedyne rozwiązanie. Serdecznie przepraszam i obiecuję poprawę.
Stefan Sękowski