Miasto planuje przeznaczyć na ten program 80 tysięcy złotych. Będzie on realizowany w latach 2016-2017.
Częstochowa jako pierwsze miasto zdecydowało się dopłacać mieszkańcom do in vitro. Na pierwszą edycję, która miała miejsce w latach 2012-2014, zostało przeznaczone 110 tysięcy złotych. – Do metody in vitro zakwalifikowały się wówczas 33 pary, z czego 11 parom urodziło się dziecko. Jedna ciąża była bliźniacza – mówi rzecznik prasowy urzędu miasta, Włodzimierz Tutaj. Jak zaznacza, do metody in vitro nikt nie jest zmuszany. – To decyzja par, które z różnych względów nie mogą w sposób naturalny począć dziecka. Jest to możliwość zapłodnienia, która owocuje urodzeniem się dziecka – podkreśla Tutaj.
Radni PiS podczas głosowania nad budżetem miasta na rok 2016 zgłosili poprawkę, w której zaznaczyli, że lepiej by było przeznaczyć kwotę z in vitro na badania genu BRCA1, który zwiększa ryzyko zachorowań na raka piersi i jajników u kobiet, zaś u mężczyzn na raka prostaty. Metoda in vitro naraża bowiem poczęte dzieci na choroby genetyczne, poza tym nie jest pewne, czy pierwsze podejście będzie skutkowało zapłodnieniem. Tutaj unika polemiki z propozycja PiS, jego zdaniem jest to pomysł ideologiczny.
Tymczasem, należy podkreślić, że in vitro nie ma nic wspólnego z leczeniem. - Jest procedurą sztucznego rozrodu zapożyczoną z weterynarii. Traktuje rodziców wyłącznie jako dawców materiału genetycznego, za pomocą którego laboranci doprowadzają do powstania nowych osób ludzkich, używanych następnie do "osiągnięcia ciąży". Przeciwko nadużywaniu sformułowania "leczenie niepłodności" w stosunku do procedur sztucznego rozrodu zaprotestowało nawet Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, zwykle przychylne przemysłowi in vitro - pisała swego czasu Joanna Najfeld, działaczka społeczna. Ponadto, sam sposób zapłodnienia pozaustrojowego uwłacza godności osoby ludzkiej. Jak można przeczytać na stronach prolife, w klinikach sztucznego rozrodu istnieją tzw. „pokoje M”, czyli „pokoje dla panów”, gdzie pośród stosu pisemek pornograficznych przyszli ojcowie oddają do plastikowego pojemnika materiał genetyczny, z jakiego mają powstać ich dzieci. Klucz do takich pokoi otrzymuje się na 20 minut, po tym czasie należy przekazać pracownikowi kliniki pobrane nasienie, które poddawane jest kolejnym laboratoryjnym procedurom i w końcu łączone z komórkami jajowymi uzyskanymi od kobiety. W ten sposób powołuje się do istnienia dziecko (a najczęściej kilkoro dzieci). Zdarza się, że z takiego pokoju trzeba korzystać kilkakrotnie zanim materiał uda się pobrać – upokorzenie rodzi stres, a to nie ułatwia klientom „pobrania”.
W Częstochowie nie finansuje się naprotechnologii, ponieważ - według opinii Agencji Ocen Technologii Medycznych i Tratyfikacji jest ona finansowana przez NFZ, doszłoby więc do podwójnego finansowania, które jest niedozwolone. Chodzi o finansowanie laparoskopii przy diagnozowaniu endometriozy czy też chirurgiczne udrażnianie jajowodów. Z naszych informacji wynika jednak, że NFZ nie refunduje naprotechnologii. Posłanka PiS, Agata Borowiec, zamierza złożyć w Sejmie projekt ustawy przewidującej refundację leczenia niepłodności.
Zaraz po zatwierdzeniu budżetu miasta na rok 2012, w którym uwzględniono kwotę przeznaczoną na in vitro, Forum Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej wystosowało protest, w którym można było przeczytać, że "metoda in vitro jest metodą, która wiąże się z niszczeniem zarodków ludzkich uznanych za nieprzydatne. Żadne życie ludzkie, nawet w najbardziej początkowym stadium, nie może być w sposób świadomy niszczone. Procedura ta wpisuje się w kulturę śmierci, choć propaguje się ją jako metodę leczenia niepłodności. Metoda ta jest sprzeczna z podstawową zasadą etyki lekarskiej «Po pierwsze nie szkodzić», ponieważ zakłada nie tylko szkodzenie, ale całkowite unicestwienie zarodków ludzkich, które zostały odrzucone jako gorsze w procesie selekcji”.
Agnieszka Jarczyk