Himalaista Krzysztof Wielicki marzy, by Polacy stanęli w sezonie 2016/17 na K2, jednym z dwóch niezdobytych zimą ośmiotysięczników. "K2 byłoby ukoronowaniem naszej zimowej eksploracji w najwyższych górach" - powiedział PAP.
Blisko trzydzieści sześć lat temu, 17 lutego 1980 r., Wielicki i Leszek Cichy jako pierwsi w historii zdobyli zimą najwyższą górę świata - Mount Everest (8850 m). 20-osobową, narodową wyprawą kierował prekursor zimowego himalaizmu Andrzej Zawada.
"Marzy mi się narodowa wyprawa zimą na K2, bo ja jestem z tego pokolenia, które było i jest dumne ze zdobywania szczytów pod biało-czerwoną flagą. Polski Związek Alpinizmu w programie Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera stawia sobie za cel przygotowanie takiej ekspedycji na przełomie 2016 i 2017 roku. By można ją było zorganizować perfekcyjnie, potrzeba odpowiednich środków finansowych - 800-900 tysięcy złotych" - zaznaczył wybitny himalaista.
Zdaniem piątego w historii zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, czyli wszystkich 14 szczytów powyżej 8000 m, mimo że polscy himalaiści cieszą się renomą za granicą, w kraju trudno przekonać sponsorów.
"Sponsor musi czuć, że angażuje się w coś, co tworzy historię. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że wysokie góry to nie stadion piłkarski, na którym łatwo można się reklamować. W Karakorum czy w Himalajach kamer i publiczności nie ma, a samo 'wydarzenie' trwa bardzo długo i jest bez gwarancji sukcesu. Bez sponsora nie zrobimy tego, bo federacja czy Fundacja im. Jerzego Kukuczki nie dysponuje takimi kwotami" - podkreślił.
Na 10 spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi zimą wspięli się Polacy, w tym na jeden - Sziszapangmę - wspólnie z Włochem Simone Moro. Wielicki jako pierwszy człowiek globu stanął o tej porze na Evereście, Kanczendzondze i Lhotse.
"Jesteśmy postrzegani jako lodowi wojownicy, pionierzy w tej dziedzinie. W Europie Zachodniej, Pakistanie czy Nepalu mamy renomę i budujemy swoimi dokonaniami od lat wizerunek Polski, czego w kraju się czasami nie dostrzega. Wspinacze na całym świecie, ale i zwykli ludzie w Pakistanie czy Nepalu, na hasło 'polski himalaizm' reagują jednoznacznie, powiem młodzieżowo: 'szacun'. Warto podtrzymać ten wizerunek i dlatego walczymy o zorganizowanie zimowej wyprawy na K2" - powiedział przyszły kierownik ekspedycji.
Wielicki widzi już kandydatów do wejścia na najwyższy szczyt Karakorum i drugi co do wysokości na świecie (8611 m), ale uznawany za najtrudniejszy technicznie spośród ośmiotysięczników.
"Planujemy udział ośmiu osób z podziałem na dwa zespoły: jeden przygotowujący, a drugi szczytowy, który aklimatyzowałby się w Ameryce Płd. i przyjechał na zabezpieczoną - linami poręczowym i depozytami - drogę. Chodzi o to, by maksymalnie wykorzystać okna pogodowe. Kandydatami są czołowi wspinacze: Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Adam Bielecki, oczywiście Denis Urubko, który ma polskie obywatelstwo. Być może chciałbym zaprosić jednego z Basków, mam na myśli Alexa Txikona czy też Włocha Daniele Nardiego. To zależy, czy wyprawa będzie narodowa, czy lekko umiędzynarodowiona. Pojadą ci, którzy byli już na szczycie latem. To warunek prawie stuprocentowy. Wejście latem podnosi bezpieczeństwo i buduje wyobraźnię. Wierzę, że w połowie tego roku sprawa się wyjaśni, a jesienią rozpoczniemy logistykę" - poinformował.
Obecnie drugi, obok K2, niezdobyty ośmiotysięczny szczyt - Nanga Parbat (8126 m) w Himalajach Zachodnich - atakuje kilka zespołów, w tym trzy z Polakami. Adam Bielecki i Jacek Czech chcą dokonać tego w stylu alpejskim, Marek Klonowski z Pawłem Dunajem, Pawłem Witkowskim, Michałem Dzikowskim, Tomaszem Kuczyńskim, Tomaszem Dziobkowskim, Piotrem Tomzą i Pakistańczycy Karim Hayat oraz Safdar Karim próbują natomiast od strony Rupal. Z kolei po raz szósty zameldował się pod szczytem Tomasz Mackiewicz, który ponownie będzie działał z Francuzką Elizabeth Revol.
"Fajnie byłoby, gdyby w tym roku udało się zdobyć Nangę Parbat i K2 pozostałoby jedynym zimowym celem, na którym można skupić całą swa energię. To, że jest tam dużo zespołów, to z jednej strony dobrze, ale z drugiej boję się trochę o rywalizację, gdyż personifikacja sukcesu zaszła już bardzo daleko. Mamy zupełnie inną epokę niż wówczas, gdy zdobywaliśmy z Leszkiem Cichym Everest i była to sprawa narodowa, a na sukces pracowało 20 ludzi. Największe szanse na udaną walkę z Nangą daję Bieleckiemu z Czechem oraz Txikonowi z Nardim" - zauważył.
W jego opinii zmieniła się mentalność wspinaczy.
"Ludzie teraz wspinają się nie dla pisania historii, a dla zabawy, a jeśli dla historii - to własnej, a nie grupy - społeczeństwa, budowania tożsamości narodowej. My, Polacy, kilkadziesiąt lat temu musieliśmy udowadniać, że potrafimy mimo obiektywnych warunków nieporównywalnych ze światem zachodnim, dokonywać rzeczy pionierskich" - podsumował.