Ważne słowa prezydenta Dudy w Gdyni.
17.12.2015 14:38 GOSC.PL
Prezydent Andrzej Duda w przemówieniu wygłoszonym w trakcie obchodów 45. rocznicy wydarzeń grudniowych w Gdyni odszedł od rytualnego wspominania ofiar tamtego tragicznego wydarzenia. Znaczna część jego przemówienia poświęcona była bowiem nie tyle Grudniowi ’70, co III Rzeczypospolitej, a zwłaszcza jej niemocy w osądzeniu ludzi odpowiedzialnych za komunistyczne zbrodnie. Prezydent kilka razy użył w tym kontekście słowa „wstyd” za państwo, w którym „komunistycznych bandytów nazywano, bo byli tacy, ludźmi honoru, za tę III RP, która z honorami wojskowymi i państwowymi pochowała większość oprawców 1970 roku, wstyd, zwyczajnie wstyd”.
To mocne i potrzebne słowa. Dobrze opisujące jeden z ważniejszych moralnych problemów, jakim jest nierozliczenie zbrodni komunistycznych po 1989 roku. Problem w tym, że takiego rozliczenia nie dokonano właściwie w skali całego byłego obozu komunistycznego. Nawet w Niemczech, gdzie teoretycznie istniały najbardziej sprzyjające okoliczności do przeprowadzenia takiego rozrachunku, ograniczono się do warstwy symbolicznej.
Przypomnę kilka faktów. Po zjednoczeniu w RFN przeprowadzono 75 tys. postępowań przeciwko 105 tys. podejrzanych. Zakończyło się to sporządzeniem przez prokuraturę powszechną tylko 1021 aktów oskarżenia wobec 1737 oskarżonych. Z tej liczby skazano 753 osoby, a na karę bezwzględnego pozbawienia wolności - zaledwie 46. To bardzo niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę, że powołana jeszcze w latach 60. Centrala Krajowych Administracji Wymiaru Sprawiedliwości z siedzibą w Salzgitter, dysponując bardzo ograniczonymi możliwościami i bazując przede wszystkim na zeznaniach świadków, zebrała dokumentację dotyczącą 70 tys. ofiar i 10 tys. podejrzanych. Wielkie procesy polityczne Ericha Honeckera, Egona Krenza lub innych czołowych polityków SED zakończyły się niepowodzeniem bądź wyrokami zupełnie niewspółmiernymi do ciążącej na nich odpowiedzialności, m.in. politycznej za proceder zabijania ludzi podczas prób ucieczki na Zachód. Wprawdzie szef Stasi gen. Erich Mielke w 1995 r. został skazany, ale nie za to, że od 1957 r. kierował tajną policją polityczną NRD, ale za zabójstwo dwóch policjantów w sierpniu 1931 roku. Niepowodzeniem zakończył się proces szefa Głównego Zarządu Wywiadu Stasi gen. Markusa Wolfa, któremu zarzucano nie tylko szpiegostwo, ale także porwania i zabójstwa. Chociaż w 1993 r. nieprawomocnym wyrokiem uznano go za winnego działalności agenturalnej przeciwko RFN i skazano na 6 lat więzienia, to jednak już w maju 1995 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że kierownictwo wywiadu Stasi nie może być sądzone za nadzorowanie działalności szpiegowskiej przeciwko Zachodowi w okresie zimnej wojny, co było równoznaczne z aktem amnestii dla gen. Wolfa i wszystkich jego podwładnych. Niemiecki parlament (Bundestag) dwukrotnie przedłużał okres przedawnienia zbrodni reżimu SED: w 1993 i w 1997 r., ale 3 października 2000 r. ostatecznie uległy one przedawnieniu. Być może aparat sprawiedliwości demokratycznego państwa prawa nie jest najlepszym mechanizmem do rozliczenia zbrodni totalitarnego systemu.
Oczywiście, w Polsce długo brakowało woli politycznej, aby sprawców zbrodni pociągnąć do odpowiedzialności. Historia nie dała nam na to w latach 90. zbyt wiele czasu. Już w 1993 r. władzę objął rząd Waldemara Pawlaka, a kolejny był gabinet Józefa Oleksego. Od 1995 r. przez 10 lat prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. W tle za nimi wszystkimi stali generałowie Jaruzelski i Kiszczak. Państwo powstałe w warunkach kompromisu, zawartego podczas obrad Okrągłego Stołu, przy którym siedzieli także bracia Kaczyńscy, budowane było na idei kontynuacji, a nie zmiany.
Czy były wówczas możliwości radykalnego rozliczenia z komunistami? Wydaje mi się, że wtedy ich nie było. Natomiast już w latach 90. należało komunistycznych zbrodniarzy jeśli nie osądzić, to przynajmniej skazać na moralną banicję i infamię, a nie honorować ich jako ojców założycieli III RP i do końca wypłacać im specjalne emerytury czy później urządzać im pogrzeby z wojskowym ceremoniałem.
Woli rozliczeń zabrakło przede wszystkim w wymiarze sprawiedliwości III RP. Nawet kiedy powstał IPN, środowiska prawnicze robiły wiele, aby proces rozliczeń paraliżować różnymi sztuczkami prawnymi i procesowymi. Prokuratorzy IPN oskarżający w takich sprawach powinni opracować memorandum na temat tego, jak aparat sprawiedliwości III RP stał na straży bezkarności ludzi odpowiedzialnych za zbrodnie komunistyczne. To przede wszystkim oligarchiczna kasta prawnicza, zresztą nie tylko ludzie biograficznie uwikłani w PRL, byli jedną z ważniejszych przeszkód uniemożliwiających skuteczne rozliczenie komunistycznych zbrodni. Dlatego debata o Trybunale Konstytucyjnym powinna być przyczynkiem do szerszej dyskusji o stanie prawa w Polsce, nie tylko w kontekście zaniedbań w rozliczeniu zbrodni komunistycznych.
Andrzej Grajewski