– Nagle zobaczyłem postać w zielonej radosnej szacie, idącą do mnie z góry – opowiada Paweł Krzemiński. – Kiedy stanęła blisko, usłyszałem w sercu, że to Jezus. Między obcymi ludźmi w autobusie zacząłem płakać jak dziecko.
On, dojrzały mężczyzna, ma pewność, że jest ukochanym dzieckiem Boga. – Takim niemowlakiem, który stale wali w pieluchy, a Pan Bóg je zmienia i obmywa mnie – mówi. Miał 38 lat, kiedy doświadczył Jego realnej obecności. O swoim nawróceniu nie umie opowiadać, bo jako człowiek twardo stąpający po ziemi jest pełen wątpliwości, czy ktoś nie uzna, że ma problemy z postrzeganiem świata. Nie lubi, kiedy o nim samym dużo się mówi, a przy takiej okazji nie da się inaczej. – Często słucham, jak inni opowiadają o swoich upadkach, ale sam wstydzę się to robić – przyznaje. – Doświadczyłem zmartwychwstania Jezusa, przeżywając cały ciąg własnych cudownych zmartwychwstań – uwolnienia od palenia papierosów, alkoholu, narkotyków. „Ja jestem dawcą życia” – mówi Bóg. W tym wszystkim, czym żyłem przedtem, była śmierć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych