Powinna być reakcja na skandaliczną wypowiedź przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
14.12.2015 13:40 GOSC.PL
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz ocenił w wywiadzie dla niemieckiego radia Deutschlandfunk, że wydarzenia w Polsce "mają charakter zamachu stanu". Zapowiedział przy tym dyskusję o Polsce na forum Parlamentu Europejskiego.
Schulz znany jest z tego, że szybciej mówi, aniżeli myśli, ale co uchodziło szeregowemu parlamentarzyście, nie powinno ujść płazem przewodniczącemu tego gremium. On szczególnie powinien ważyć słowa. Albo nie wie, czym jest zamach stanu, albo cynicznie używa sformułowań nie mających żadnego odniesienia do rzeczywistości, aby postawić pod pręgierz demokratycznie wybrany polski rząd.
Jakoś nie przypominam sobie, aby władze RFN, kiedy gen. Jaruzelski wprowadzał stan wojenny w Polsce, mówiły coś o zamachu stanu. Wręcz przeciwnie. Kanclerz Helmut Schmidt spotkał się wtedy z Erichem Honeckerem i wspólnie zachęcali generała do stanowczej rozprawy z „Solidarnością”. Na słowach zresztą się nie skończyło. Jeszcze w grudniu 1981 r. przyjechały do Polski z NRD dostawy środków chemicznych używanych do rozpędzania demonstracji, partia samochodów bojowych oraz tarcze i pałki dla ZOMO.
Dzisiaj Bruksela ma alergię na każdy rząd, który próbuje robić porządek we własnym domu. Kiedyś w ten sposób reagowała na poczynania rządu Orbána. Choć Polska nie przyłączała się do tej nagonki, wsparcia dla węgierskiego premiera także nie było. To był błąd. Bezczelnych, zadufanych w sobie zachodnich polityków, traktujących Europę Środkową jako cywilizacyjną i kulturową kolonię, która na kredyt i z łaski została wpuszczona na brukselskie salony, trzeba stanowczo pouczyć, że pewien sposób formułowania ocen jest niedopuszczalny. Albo, korzystając z niedoścignionych wzorców, jakie w kwestii traktowania Schulza zostawił nam Berlusconi, powiedzieć mu, że zachowuje się jak obozowy kapo, rugający i poszturchujący każdego, kto z jakichś powodów mu się nie podoba.
Oczywiście jest w Polsce spór o miejsce Trybunału Konstytucyjnego w życiu publicznym i w systemie legislacji. Spór, który zaczęła i sprowokowała Platforma Obywatelska. Jednak kiedy w czerwcu posłowie tego ugrupowania zrobili skok na Trybunał, Schulzowi to nie przeszkadzało. Iluminacji doznał, kiedy do akcji ruszył PiS, próbując sanować tamtą sytuację.
Aby nie było wątpliwości, dodam, że nie jestem przekonany, że leczenie tamtej dżumy poprzez szczepienie jej bakcylami cholery nocnych nowelizacji i pospiesznych wyborów jest najbardziej pożądane. PiS całą operację przeprowadził z właściwym sobie brakiem zręczności i dbałości o zachowanie proporcji. Nie ułatwi mu to rządzenia, podobnie jak dokonany przez prezesa Kaczyńskiego podział Polaków na „patriotów” popierających PiS oraz komunistów i złodziei, czyli całą resztę.
To wszystko są jednak nasze spory i nasze problemy. Schulzowi nic do tego. Lepiej byłoby, gdyby zajął się rosnącym w Niemczech z dnia na dzień ruchem neonazistowskim, który dzisiaj protestuje przeciwko migrantom, jutro zacznie pomstować na Żydów, a w końcu i tak za wszystko oberwą Polacy.
Oczekuję stanowczej relacji na wypowiedzi Schulza wszystkich polskich parlamentarzystów w Brukseli, a zwłaszcza Jerzego Buzka. On ma szczególne prawo, aby powiedzieć swemu następcy, czego przewodniczącemu Parlamentu mówić w żadnym wypadku nie wypada.
Andrzej Grajewski