Salezjański Kociołek Kultury gościł Barbarę Gruszkę-Zych, publicystkę "Gościa Niedzielnego", poetkę i krytyka literackiego. Gość parafii św. Jana Bosko opowiadał o swoich życiowych spotkaniach z Wojciechem Kilarem.
Było o drodze od birbanta do pobożności, o domu, przyjaciołach, sukcesach,pracy, dniu codziennym i świętach. Ale także o nieuleczalnej chorobie żony, o poświęceniu, o umieraniu i o śmierci.
Wszystko, co zapamiętała Barbara Gruszka-Zych ze swojej 20-letniej znajomości z twórcą m. in. muzyki symfonicznej i filmowej (kilkaset tytułów!), autorem symfonii, o których hierarchowie Kościoła mówili, że powinny być grane podczas Mszy świętych.
- Wojciech Kilar był człowiekiem bardzo wierzącym, choć wcześniej miał w swoim życiu okres, który nazwałabym "kobiety, wino, śpiew" - mówiła w Lubinie Barbara Gruszka-Zych.
- Mało o tym mówił, zwłaszcza, że całe swoje późniejsze życie poświęcił chorej żonie Barbarze. Pamiętam, jak po jej śmierci mówił, że wstydzi się wyjść sam na spacer, bo nie ma przy nim jego piękniejszej połowy - opowiadała pisarka.
Gość Salezjańskiego Kociołka Kultury przywiozła ze sobą nie tylko swoja książkę o Wojciechu Kilarze "Takie piękne życie", ale także kilka tomików swoich wierszy, w tym najnowszy "Przyrząd do uzdatniania wody". Spotkanie rozpoczął występ młodego artysty z Lubina, który zagrał dwa utwory, w tym jeden autorstwa W. Kilara. Z kolei Barbara Gruszka-Zych zanim rozpoczęła swoją opowieść o zmarłym przed dwoma laty geniuszu polskiej muzyki, przeczytała kilka swoich wierszy. Spotkanie było wielką, wzruszającą podróżą przez życie Kilara, nie pomijającą żadnego z jego aspektów.
- Był człowiekiem zamożnym, zwłaszcza po napisaniu muzyki do oscarowego "Draculi", jednak bardzo skromnym. Człowiekiem wierzącym był zawsze. Pamiętam, jak powiedział mi, że woli puste kościoły, bo sprawy innych ludzi goi rozpraszają - opowiadała B. Gruszka-Zych. W swoim domu przechowywał niezliczoną ilość nagród i wyróżnień za swoją twórczość. Za najważniejsze uważał order Orła Białego, przyznany mu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Równie wysoko cenił jeszcze tylko jeden przedmiot.
- To był błękitny, trochę jarmarczny różaniec. Ten sam, którym kiedyś, po kryjomu, dotknął obrazu Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze. Mówił, że potrzebne mu były Jej ciepło i siła. Był zakochany w Matce Bożej - zapewnia dziennikarka. Autorka pielęgnowała swoją przyjaźń z Wojciechem Kilarem aż do jego śmierci w grudniu 2013 r. - Umierał szczęśliwy, że "się wykonało". Że mógł do końca opiekować się swoją chorą żoną, że teraz znowu się z nią zobaczy - opowiadała.
Mówiąc o swojej książce poświęconej Kilarowi zaznaczała, że nie jest to typowa biografia. - To jest odbicie Kilara w małym lusterku, tak, jak ja go widziałam przez te wszystkie lata naszej znajomości. Połączyło nas to, że oboje lubiliśmy poezję. Oboje mieliśmy do siebie klucz - wyjawiała B. Gruszka-Zych.
Częścią spotkania były pytania od osób obecnych na spotkaniu. Pytano m. in. o stosunek Kilara do polityki i spraw społecznych, o to, co mu się podobało w Kościele, a co nie, o to, jak i kiedy komponował. Po spotkaniu autorka podpisywała swoje książki i tomiki. Barbara Gruszka-Zych była już kolejną dziennikarką "Gościa Niedzielnego" zaproszoną na spotkanie Salezjańskiego Kociołka Kultury. Wcześniej gościli to Marcin Jakimowicz, Franciszek Kucharczak oraz ks. Tomasz Jaklewicz.
Roman Tomczak