Szermierze zaczęli trening. Zakręcili palcatami, wykręcili kilka młyńców. Powietrze cięte drewnianymi kijami zajęczało. Padł sygnał i klik-klak – wbrew, wlic, odlew, nyżkiem…
Kluby „Signum Polonicum” istnieją w różnych miejscach Polski. W Ksawerowie mają swojego kapelana, którym jest ks. Stanisław Bracha, proboszcz tamtejszej parafii NMB Częstochowskiej. Centralny ośrodek, w którym trwa szkolenie kadr, znajduje się w Zawierciu. Wszystkie kluby mają wspólny cel statutowy: „by polska sztuka walki była kultywowana przez nasze pokolenia jako pełna honoru spuścizna po naszych przodkach, jako źródło wiedzy i siły ducha dla polskiego społeczeństwa i wszystkich tych, którzy widzą w naszym dorobku historycznym źródło siły i potęgi, a zarazem szlachetności państwa polskiego”. Tę sztukę walki członkowie klubów prezentowali m.in. podczas Międzynarodowego Kongresu Sztuk Walki w Rzeszowie, gdzie zyskali uznanie ekspertów.
Ale – jak zwraca uwagę Zbigniew Sawicki – „Signum Polonicum” nie każdy może ćwiczyć polską sztukę walki. – Żeby trenować „Signum Polonicum”, trzeba być patriotą i chrześcijaninem – wyjaśnia. W Signum Polonicum bowiem nie chodzi tylko o trening i rozwój fizyczny. Jak opisała to Marta Wacowska z katowickiego klubu „Signum Polonicum”, nawiązuje do całościowego dorobku ery nowożytnej propagując również wywodzące się z epoki wartości patriotyczne i chrześcijańskie oraz dbając o pamięć historyczną.
Jakub Pokojski jest instruktorem katowickiego klubu. Trenuje już blisko 10 lat. – Lata ćwiczeń kształtowały inteligencję mięśniową przyszłych husarzy – tłumaczy. – Kiedy walczyli, każde cięcie, każda zasłona, były odruchowe. Mieli to we krwi. W bitwach to miało ogromne znaczenie. Dlatego nie można się dziwić, że w starciu z przeciwnikami, którzy szli „na rympał” Polacy byli w stanie pokonać nawet znacznie przewyższające ich liczebnie siły – mówi. Stąd między innymi nieprawdopodobne wyczyny, jakich dokonywała husaria, można dziś porównać co najwyżej do tych, jakie dzisiaj można oglądać co najwyżej na ekranach kin – powiedzmy w ekranizacji tolkienowskiej trylogii – gdzie garstka ludzi wjeżdża jak w morze w napierające siły przeciwnika, tnie na prawo i lewo, i przedziera się przez wrogów jak żniwiarz przez pole pszenicy.
– Szkolenie chłopcy zaczynali w wieku kilku lat, gdy wstępowali do wojska np w wieku lat 18, byli już w pełni ukształtowanymi szermierzami – dodaje Józef Pokojski, wiceprezes katowickiego klubu „Signum Polonicum”, ojciec Jakuba.
O tym, jak wielką wagę przywiązywano w dawnych czasach do wojskowego treningu, świadczą teksty źródłowe, które inspirują twórcę „Signum Polonicum”. Autor „Dworzanina polskiego” – Łukasz Górnicki pisał m.in. w 1566 roku „... Dworzaninowi bardzo potrzeba, iżby był ku wszystkiemu ochoczy, czerstwy, i sposoby. A dla tego chcę, aby miał kszałt i dopbre postanowienie w ciele, a członki udatne, tak, iżby jego więzy znać siłę, znać czerstwość, znać hybkość było”. A z kolei Stanisław Łaski, który arkana sztuki wojskowej poznawał nie tylko w Polsce, ale też za granicą, pisał „Co za pożytek czyni ćwiczenie snadnie możemy znać z tych wszech którzykolwiek co dawnego na świecie czynili, bo ci w pokoiu też nie prożnowali, ale ku sprawie, ku ćwiczeniu, zwyczaiowo swe ludzie przywodzili, y rozum to ukazuie, żadna nauka bez ćwiczenia być nie może ...”. I dalej zaleca „Bóg zna, iż to chwalebna rzecz, aby u nas też ćwiczenie było, aby bronią naszą, tak pieszo iako na koniu, nie tylko przed hetmanem w woyszcze, ale y doma, ludzie zwyczay brali, tak z drzewem iako i strzelbą, bo gdzie hufiec nie chyba sobą porządnie, a zwyczaiu nie ma, tak snadnie się rad rostroi”.
Jan Drzymała