Biuro Informacji Kredytowej to instytucja zajmująca się zbieraniem informacji o wszelkich kredytach, zarówno spłaconych, jak i niespłaconych.
W rozmowie z wiceszefem Biura Sławomirem Grzelczakiem, szczególnie zainteresowały mnie dwie informacje (czytaj na ss. 44–46). Okazuje się, że ze względu na spłacalność kredytów Polskę można podzielić na dwie części. Najgorzej kredyty spłacają mieszkańcy Polski północno-zachodniej, a najlepiej osoby mieszkające w Polsce południowo-wschodniej. Na przykład w województwach podkarpackim, podlaskim i lubelskim na 100 dorosłych mieszkańców przypadają 3–4 osoby zalegające z terminową spłatą zobowiązań. W województwach zachodniopomorskim, lubuskim czy kujawsko-pomorskim takich osób jest ponad 8. Może to przypadek, ale ten podział z grubsza pokrywa się z wynikami wyborów politycznych. W ostatnich latach na zachodzie i północy kraju różne wybory wygrywała zwykle PO, a na południu i wschodzie dominował PiS. Również religijność terenów z lepszą spłacalnością kredytów jest wyższa niż tam, gdzie są problemy z oddawaniem długów. Taka zależność wcale mnie nie dziwi. Zdrowa chrześcijańska religijność musi pozytywnie przełożyć się na postawy społeczne. Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor gromadzi też dane o osobach zalegających z płaceniem alimentów. Obecnie jest ich 202 tys., a łączna kwota zaległości alimentacyjnych przekroczyła 6 mld zł. Wiceprezes Grzelczak nazywa tę sytuację plagą społeczną. Według szacunków tylko 16–17 proc. zobowiązanych regularnie płaci alimenty na swoje dzieci. Można i trzeba ścigać alimenciarzy metodami administracyjnymi, ale w dłuższej perspektywie zdecydowanie lepsze efekty przyniesie troska o nierozerwalność małżeństwa. I tu znów kłania się Kościół ze swoją nauką o małżeństwie. Krótko mówiąc, zdrowa religijność jest dobra i na dłużników, i na alimenciarzy. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi zaczęło dostrzegać wartość żywej wiary. Może to zbyt optymistyczna opinia, ale przy wszystkich zawirowaniach jakby coś dobrego wisiało w powietrzu. Dwa drobne przykłady. Księża zaopatrujący się w naszej redakcji w materiały adwentowe mówili, że nie wiedzą, skąd nagle na Roratach wzięło się u nich tyle dzieci. Swoisty boom przeżywają też Kursy Alpha (więcej na ss. 20–22). Po dziesięciu spotkaniach przy kolacji wiele osób odkrywa nagle, że nie może dalej żyć bez spowiedzi i Mszy Świętej. A to dopiero początek Nadzwyczajnego Roku Miłosierdzia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk