Firmowe spotkania integracyjne z prawdziwą integracją mają tyle wspólnego co radosna zabawa z popijawą.
Jaka jest skala tego zjawiska? Nie wiadomo. Dość, że zjawisko zatacza coraz szersze kręgi, a co za tym idzie, niszczy kolejnych ludzi. Pracowników, ale również ich rodziny. O co chodzi? O tzw. firmowe spotkania integracyjne, które to jednak z prawdziwą integracją mają tyle wspólnego co radosna zabawa z popijawą lub raczej bezpieczna zabawa z chodzeniem po linie nad przepaścią. Łatwo spaść i wielu spada. Ktoś powie: „A po co o tym w ogóle pisać? Nie lepiej skupić się na pozytywnych imprezach, które odbywają się w wielu firmach?”. Z pewnością za te ostatnie należą się wielkie brawa organizatorom. Nie mają na sumieniu rozbitych małżeństw, nie mówiąc o innych krzywdach pracowniczych, choćby związanych z nadużywaniem takich lub innych substancji. Sytuacja jest o tyle groźna, że po prostu mało kto reaguje. Pracownicy, jeśli już muszą uczestniczyć w niemoralnych „integracyjnych spotkaniach”, nie skarżą się, bo nie mają komu. Z obawy o utratę pracy uczestniczą w „zajęciach towarzyskich”, w których nietrudno o zbyt wiele procentów i przygodnych kontaktów. Współmałżonkowie pracowników zwykle najpierw nie wiedzą, co się naprawdę na „wyjazdach integracyjnych” dzieje. Gdy się dowiadują, często jest zbyt późno. A pracownicy mówią, że taka integracja to jak „pocałunki judaszowe”… Ktoś powie: „Można na takie nie chodzić, nie jeździć”. No oczywiście można. Ale po pierwsze – nie każdy ma tyle odwagi, by się przeciwstawić całej firmie. A po drugie – nie w tym rzecz, żeby nie chodzić na coś, co powinno być dobre, lecz… jest złe. Lepiej chyba poprzez naciski przerwać „integracyjną” zmowę milczenia, by coś, co jest złe, zamieniać w dobro. Bo rzeczywiście dobre firmy potrafią integrować bez wódki, bez przygodnych kontaktów z koleżanką zza biurka, bez wspólnego „eksperymentowania” z substancjami psychoaktywnymi. Dobre spotkania, dobra atmosfera, wzajemny szacunek z pewnością są lepszym spoiwem. Opłacają się wszystkim. Jeśli ktoś z Państwa doświadczył przemocy, czyli przymusu uczestniczenia w niemoralnych „spotkaniach integracyjnych”, proszę o kontakt mailowy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska