Politycy byłej władzy wstydzą się za Polskę, której, poza ich wyobraźnią, nie ma.
07.12.2015 15:00 GOSC.PL
Janusz Lewandowski, europoseł z Platformy Obywatelskiej, boi się, że „kwestia polska stanie się tym czarnym bohaterem, czarnym ludem na arenie europejskiej”. Wyznał to w „Sygnałach dnia” radiowej Jedynki, dodając, że codziennie pytają go zachodni koledzy: „Co się tam u was dzieje?”. Obawia się, że sami polscy eurodeputowani zniesławią nasz kraj, podobnie jak się to już działo za sprawą Zbigniewa Ziobro albo Andrzeja Dudy. Jego zdaniem Polska „staje się w postrzeganiu wielu krajów krajem-kłopotem, kraj, który krzepił Unię Europejską, staje się krajem-kłopotem Unii Europejskiej”.
W podobnym tonie wypowiedział się też Tomasz Siemoniak, były szef MON, który stwierdził, że „Europa jest zdumiona tym, co się w Polsce dzieje”.
To tylko dwa przykłady retoryki płynącej ostatnio szeroką rzeką ze źródeł „zbliżonych do byłej władzy”. Widać z nich, że rządzące Polską przez ostatnie osiem lat elity już nawet nie słyszą swojego służalczego tonu, z jakim mówią o relacjach Polski z innymi krajami UE.
A co to my niby jesteśmy, żebyśmy mieli ustawiać się pod życzenia innych? Nareszcie stajemy się dla unijnych świętych krów w rodzaju Niemiec czy Francji „krajem-kłopotem”, bo to znaczy, że zaczynamy realizować własną, a nie ich, politykę. Jakoś zachodni sąsiedzi nie byli dla nas krajem-kłopotem, gdy z Rosją, wbrew naszym interesom budowali rurociąg na dnie Bałtyku. Nie byli kłopotem, gdy próbowali eksportować do nas własne problemy wywołane bezmyślną polityką multi-kulti. I tak dalej. Bo my mamy być zawsze z tyłu, wdzięczni, że nas w ogóle chcieli, to oni nas zawsze mają oceniać, a my ich nigdy. Oni mogą nam wciskać najgorszy moralny chłam w rodzaju nacisków w sprawie aborcji czy gender, a my mamy tylko dziękować.
Szkoda, że Janusz Lewandowski nie zdradził, co odpowiada swoim eurokolegom, gdy ci pytają go, co się u nas dzieje. Bo skąd ci ludzie na Zachodzie dowiadują się o „zamachu stanu” w Polsce, jeśli nie od tych, co w Polsce potracili właśnie stołki? Ale to, co oni mówią, to nie jest zniesławianie Polski, nieeee. Jęczenie po zachodnich gazetach o strasznej dyktaturze, która zagarnęła kraj i nie liczy się z demokracją, to nie jest zniesławianie Polski. Zniesławianiem są działania europosłów PiS, którzy ośmielają się w europarlamencie robić to, do czego zostali wybrani, czyli walczyć o to, co korzystne dla Polski.
To beneficjenci byłej władzy wylewają swoje frustracje przed zachodnimi politykami i dziennikarzami, a potem, gdy ci to powtórzą, oni wybuchają jazgotem: „Patrzcie, Zachód jest zdumiony”. No jasne, że jest zdumiony, bo to, co dają w zachodnich mediach, jest po prostu lustrzanym odbiciem słuszniackiego jazgotu i powtórzeniem obsesji upadłej władzy. I co z tego, że na Zachodzie o nas źle mówią? Gdyby mówili dobrze, toby znaczyło, że działamy pod ich dyktando. A przez ostatnie osiem lat mówili dobrze...
Janusz Lewandowski chciałby, aby się „obroniły rządy prawa w Polsce, abyśmy nie musieli się tłumaczyć i wstydzić za Polskę na arenie europejskiej”.
Ależ panie pośle, my się nie musimy tłumaczyć ani tym bardziej wstydzić. Polacy taką władzę wybrali, czy pan to zauważył? I jakoś nie chcą wychodzić na ulice, choć Komitet Obrony Demokracji tak pięknie we wszystkich postrządowych mediach prosi. Znaczy – Polakom się podoba dokładnie to, co się panu i kolegom z UE nie podoba.
No ale skoro pan już musi się wstydzić, to nic na to nie poradzimy. Niech się pan jednak wstydzi pojedynczo, za siebie. A nie za Polskę. Nie ma pan na to mandatu.
Franciszek Kucharczak