Starcie władzy z władzą

PO zrobiła skok na Trybunał, PiS zrobił skok na Trybunał. Pierwszy skok był cacy, drugi jest be. O co tu chodzi?

Teraz już nie wiadomo, co ma być z Trybunałem Konstytucyjnym, ale wiadomo, że nie będzie tego, co miało być. A miało być tak, że Platforma Obywatelska rządzi, nawet gdy przestanie rządzić. Do tego właśnie celu miał służyć jej czerwcowy skok na Trybunał Konstytucyjny, który miał umożliwić utrącanie niewygodnych dla PO ustaw przyjętych przez parlament.

Darujmy sobie ględzenie o niezawisłości i niezależności sędziów. Oczywiście, że są niezawiśli, ale nie żyją w próżni i nie są automatami – gdyby ich poglądy nie miały wpływu na to, jak orzekają, nie byłoby całej afery. Zwolennik homozwiązków nie zakwestionuje ustawy wprowadzającej związki partnerskie, prolajfer nie poprze ustawy aborcyjnej. To normalne, że sędzia orzeka zgodnie ze swoim przekonaniem. Istotne są więc przekonania sędziego.

„Przypomnijcie sobie, kto kandydował z waszych list w 2005 roku, czy nie był to przypadkiem niejaki Andrzej Rzepliński, profesor prawa?” – zapytała posłów PO posłanka PiS Anna Paluch. No właśnie – czy obecny prezes TK, który swego czasu był, nawet formalnie, blisko PO, mógłby teraz być całkowicie bezstronny? Mógłby – ale to mało prawdopodobne. Dlatego kto mianuje sędziów, ten też w jakiejś mierze przesądza o tym, jakie będą decyzje sądu. Nie ma się co łudzić, że gremia polityczne zechcą wybierać zupełnie bezstronnie członków instytucji, która w znaczący sposób może wpływać na kształt stanowionego prawa. Tak byłoby idealnie, ale takie rzeczy tylko w raju.

PO chciała mieć „swoich” sędziów, a PiS chce mieć „swoich”. Różnica jest taka, że gdy PO robiła skok na TK, „wiodące media” milczały (żeby nie było: gosc.pl ostrzegał przed planami PO już 28 maja w tekście PO majstruje przy Trybunale Konstytucyjnym), to teraz, gdy skok robi PiS, jest jazgot od Bałtyku po gór szczyty.

Jasne, to nie jest dobra sytuacja – skok na skok to rzecz mało elegancka. Ale pytanie, co można było zrobić innego? Można było pogodzić się z sytuacją i pozwolić PO wpływać na państwo w stopniu większym niż tego zażyczyło sobie w wyborach społeczeństwo. Ale co stałoby się, gdyby Trybunał, zdominowany przez sędziów o światopoglądzie pasującym PO, zaczął torpedować zasadnicze dla naprawy państwa ustawy?

Na te pytania nie będzie już chyba odpowiedzi. Awantura wokół Trybunału pokazuje jednak, że tu idzie o olbrzymią stawkę. Znacznie większą, niż się wydaje postronnemu obserwatorowi. I wcale nie jest nią praworządność ani autorytet Trybunału Konstytucyjnego, jak chce PO, bo gdyby tak było, nie zrobiłaby skoku w czerwcu. A tym samym nie byłoby problemu teraz.

Sądząc z większości relacji medialnych (a główne media wciąż „należą” do PO), dzieje się zamach stanu i ogólnie Armagedon.

Nie dzieje się. Odbywa się natomiast starcie władzy wybranej z grupą trzymającą (jeszcze trochę) władzę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak