Film Spielberga „Most szpiegów” nie mija się specjalnie z faktami, ale reżyser chyba przesadził, serwując nam wzruszający wizerunek sowieckiego szpiega.
Tytuł filmu sugeruje, że będzie to szpiegowski thriller, ale tak nie jest. Nie ma tu także żadnej zagadki, bo scenariusz został oparty na dobrze znanej i udokumentowanej historii schwytania w 1957 r. sowieckiego szpiega Rudolfa Abla, w okresie narastającego napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim.
Pierwsze, rozgrywające się właściwie bez słów sceny „Mostu szpiegów”, z Ablem na pierwszym planie, to prawdziwy filmowy majstersztyk, w znacznej mierze dzięki kreacji Marka Rylance’a. Zatrzymany przez agentów Abel zostaje oskarżony o działalność szpiegowską i mimo że może spodziewać się kary śmierci, nie korzysta z propozycji współpracy z amerykańskim wywiadem ani też nie ujawnia żadnych szczegółów swojej szpiegowskiej działalności.
Ponieważ nikt nie chce bronić oskarżonego, rząd zwraca się do Jamesa Donovana, brooklyńskiego prawnika, który w czasie II wojny współpracował z amerykańskim wywiadem. Donovan jest specjalistą w sprawach ubezpieczeniowych, nie ma doświadczenia w sprawach kryminalnych, ale podejmuje się obrony sowieckiego szpiega. Zdaje sobie sprawę, że naraża się opinii publicznej, reagującej nerwowo na szpiegowską działalność w grożącej konfliktem sytuacji międzynarodowej. Wbrew stanowisku żony i przyjaciół Donovan słusznie uważa, że „każdy zasługuje na obronę. Każdy człowiek się liczy”. Wydaje się nawet, że zaczyna podziwiać swojego klienta za niezłomną postawę w czasie śledztwa, podczas którego nikogo nie wydał. Wobec niezbitych dowodów winy kara jest surowa, ale adwokatowi udaje się przekonać sędziego, by nie wydawał wyroku śmierci. Po kilku latach okaże się, że dzięki tej decyzji na tytułowym moście dojdzie do wymiany Abla na amerykańskiego pilota Gary’ego Powersa, zestrzelonego w czasie szpiegowskiej misji nad terytorium Rosji. Mostem szpiegów nazywano znajdujący się w Berlinie most Glienicke, na którym przebiegała granica między Berlinem Zachodnim a Niemcami Wschodnimi, i gdzie później jeszcze kilkakrotnie doszło do wymiany agentów.
Film Spielberga nie mija się specjalnie z faktami, ale reżyser chyba przesadził, serwując nam niezwykle wzruszający wizerunek Abla. Jego postać budzi sympatię widza, który zapomina, dla kogo działał i jakich szkód dokonał w czasie szpiegowskiej misji. Na ekranie widzimy dobrodusznego starszego człowieka prześladowanego przez zbirów z FBI.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz