Problem migrantów w Europie ma zostać rozwiązany poza granicami UE - powiedziała po szczycie UE-Turcja premier Beata Szydło. Zapowiedziała, że Polska nie zgodzi się na żadne nowe kwoty podziału uchodźców, ale weźmie udział w mechanizmie ich wspierania poza UE.
"Podjęliśmy decyzję o tym, że (...) będzie próba rozwiązania problemu migrantów poza granicami Unii Europejskiej, jednocześnie wzmocnienie kontroli granic zewnętrznych, oczywiście pomoc humanitarna. Zgodziliśmy się, że będą przeznaczane na realizację tego celu środki finansowe" - powiedziała premier na niedzielnej konferencji prasowej po zakończeniu szczytu.
Unia Europejska i Turcja przyjęły na nim wspólny plan działań, którego celem jest zahamowanie fali migracji do Europy. W jego ramach UE zapowiedziała m.in. przekazanie 3 mld euro wsparcia na pomoc dla ponad 2 milionów uchodźców z Syrii, którzy schronili się w Turcji.
Szydło relacjonowała, że decyzja o podziale obciążeń pomiędzy państwa UE będzie dyskutowana na następnym szczycie w połowie grudnia. W deklaracji końcowej ze spotkania nie ma rozstrzygnięcia w tej sprawie, ale z wcześniejszych dokumentów Komisji Europejskiej wynikało, że 500 mln euro ma pochodzić z budżetu unijnego, a 2,5 mld euro mają wyasygnować państwa członkowskie. Składka Polski - jeśli te propozycje zostałby zaakceptowane - miałaby wynieść 71,2 mln euro.
Szydło nie potwierdziła, że taką właśnie kwotę będzie musiał wyasygnować nasz kraj zwracając uwagę, że konieczne będzie realizowanie przy tym zasady solidarności i sprawiedliwości. Zapewniła jednocześnie, że Polska będzie partycypowała w tym mechanizmie wsparcia uchodźców poza UE.
"To jest stanowisko, które prezentujemy konsekwentnie. (...) Chcemy wspierać i chcemy nieść pomoc humanitarną i przeznaczyć odpowiednie środki finansowe, które będą pomagały uchodźcom poza granicami UE - powiedziała szefowa rządu. "Taka decyzja dzisiaj została przez wszystkich uczestników spotkania zadeklarowana. Teraz musi nastąpić doprecyzowanie i przejście na poziom konkretów" - dodała.
Szydło podkreśliła, że Polska nie zgadza się na ustanowienie nowych kwot podziału uchodźców pomiędzy państwa UE. "To jest stanowisko, które wybrzmiało w większości wystąpień" - podkreśliła. Zastrzegła przy tym, że temat wróci za pewno na kolejnym szczycie w połowie grudnia.
Szef KE Jean-Claude Juncker poinformował w niedzielę, że Komisja zaproponuje do 15 grudnia plan przesiedlenia uchodźców, którzy schronili się w Turcji. Udział w nim ma być jednak dobrowolny. Tuż przed szczytem, z inicjatywy Niemiec, odbyło się spotkanie ośmiu krajów UE oraz Komisji Eurfopejskiej na temat możliwości przesiedlenia uchodźców, przebywających obecnie w Turcji.
"Te dyskusje będą się toczyły. Zdajemy sobie sprawę, że problem uchodźców, czy migrantów nie jest rozwiązany dzisiaj do końca i tych rozmów pewno trzeba będzie dużo podejmować. (...) Nie wyobrażam sobie, że miałyby zapadać w jakimś węższym gronie decyzje, które później byłyby narzucone pozostałym członkom UE" - oświadczyła polska premier.
Jak relacjonowała Szydło, w swoim wystąpieniu podczas szczytu powiedziała, że kierunek, który proponuje Polska to przeznaczenie odpowiednich sum na pomoc humanitarną i wzmacnianie granic zewnętrznych.
Minister ds. europejskich Konrad Szymański wskazywał, że mamy poważny znak zapytania nad trwałością strefy Schengen. Jak podkreślił bierze się on z tego, że pewna część zewnętrznej granicy strefy Schengen nie jest dziś wystarczająco silnie broniona.
"To oznacza, że może dojść do zmian funkcjonowania tej strefy, może dojść do zawieszania tej strefy wobec niektórych państw, natomiast my będziemy intensywnie przypominali, że przetrwanie strefy Schengen, jest przede wszystkim zależne od efektywnej ochrony granicy zewnętrznej. W tym względzie Polska wywiązuje się wzorowo ze swoich zadań" - oświadczył Szymański.
W ubiegłym tygodniu Holandia wystąpiła z propozycją powołania ministrefy Schengen obejmującej kraje Beneluksu, Niemcy i Austrię, jeśli kryzys migracyjny nie będzie rozwiązany. "Nie chcielibyśmy, aby różne wewnętrze napięcia wewnątrz państw UE były wykorzystywane jako pretekst do zawieszania, czy zawężania strefy Schengen. Wydaje mi się, że efekt takiej operacji byłby niedobry dla wszystkich uczestników tego sporu" - podkreślił wiceszef polskiego MSZ.