Trzeci raz z rzędu uczestnicy kursów Alfa z archidiecezji katowickiej przeżywali "weekend" na Górze św. Anny. Dlaczego tam? Bo tylko tam jest obiekt zdolny pomieścić tak wiele osób.
- Pierwszej nocy po przyjeździe budzę się… i nie czuję bólu. Miałem zrośniętą łopatkę z kręgami piersiowymi. Ja już tego nie czuję, mogę się normalnie ruszać - mówił 50-letni Sławek.
Przyjechał w piątek na weekend kursu Alfa o kulach. Do domu wrócił bez nich. Nie on jeden doświadczył mocy Boga na Górze św. Anny.
Do tamtejszego domu pielgrzyma zjechało się w miniony weekend prawie 600 osób - w większości uczestników kursu Alfa (to kulminacyjny moment dziesięciotygodniowego cyklu spotkań ewangelizacyjnych, odbywających się zazwyczaj w restauracjach, przy kolacji i kawie).
W niedzielne popołudnie chętnych do zaświadczenia o doznanych łaskach było tak wielu, że nie dla wszystkich starczyło czasu. A łaski były przeróżne - od uzdrowień duchowych po fizyczne.
A największe dokonały się w piątkowy wieczór podczas spowiedzi - odbywanych nieraz pierwszy raz po wielu latach. Dziesięciu księży spowiadało długo w noc, a niejeden ich penitent odchodził zalany łzami wdzięczności.
- Zwykle po pół godzinie już się w konfesjonale wiercę. A teraz zupełnie nie czułem zmęczenia, tylko radość. To były nawrócenia - cieszył się ks. Mateusz, który swego ostatniego penitenta wyspowiadał przed pierwszą w nocy.
Niewielu było takich - o ile w ogóle tacy byli, którzy wrócili do domu tacy sami, jakimi go opuścili.
Tydzień wcześniej też odbył się tam podobny weekend, i jeszcze tydzień wcześniej także. Za każdym razem setki osób uświadamiało sobie, że Jezus naprawdę żyje i jest przy nas, a Duch Święty naprawdę radykalnie odmienia nasze życie.
Sobotni wieczór weekendu Alfa - modlitwa wstawiennicza EDIART Edyta Spleśniały O mocy Ducha Świętego i jego działaniu mówił też do uczestników weekendu Alfa arcybiskup Wiktor Skworc. Metropolita katowicki odprawił dla nich w sobotę Mszę św. i wygłosił podczas niej homilię.
Porównał zebranych do apostołów, którzy czekają w Wieczerniku na zesłanie Ducha Świętego. Zwrócił uwagę na to, że zebrani tam byli zalęknieni.
- Gdy przyszedł Duch Święty, zabrał ten lęk. On chce zabierać także nasze lęki. Duch Święty wchodzi w naszą rzeczywistość i pokazuje wyjście z trudności, w jakich żyjemy - zapewnił metropolita.
Arcybiskup pozdrowił też „młody Kościół”, który do niego machał z galeryjki, a także gaworzył, chodził i pełzał wśród opiekunów. We Mszy „alfowej” bowiem biorą udział także dzieci, z którymi przyjechali rodzice. To zresztą zasada kursu Alfa - tak podczas cotygodniowych spotkań, jak i na weekendzie, organizuje się opiekę dla dzieci.
Duch Święty objawił swoją moc także wieczorem podczas modlitwy wstawienniczej. Z wielu serc spadły ciężary, wielu odczuło ulgę, wielu otrzymało nową motywację i energię.
Nie było w tym niczego dla chrześcijaństwa szczególnego. Bo czy dla chrześcijaństwa jest czymś dziwnym, że dzieje się Ewangelia i realizują się Dzieje Apostolskie?
fk