Śmierć. Słowo, które nie przechodzi przez usta współczesnemu światu i grzęźnie w gardle ikonom popkultury. A święci? Nie mogli się jej doczekać.
Ostatnia deska ratunku
„Jedno jest ważne: aby całkowicie dokonać śmierci starego człowieka, a zacząć życie nowe” – notowała w „Dzienniczku” święta o najpopularniejszym nazwisku w Polsce. „Z rana przygotowałam się do przyjęcia Komunii świętej, jakoby w życiu moim ostatniej, i po Komunii świętej wyobraziłam sobie rzeczywistą śmierć i zmówiłam modlitwy za konających, a później za swoją duszę »Z głębokości«, i wpuszczono ciało moje do grobu, i rzekłam duszy swojej: Patrz, co się stało z ciała twego, kupa błota i mnogość robactwa – oto twoje dziedzictwo. (…) W medytacji o śmierci prosiłam Pana, aby raczył przeniknąć moje serce tymi uczuciami, jakie będę miała w chwili śmierci. I odpowiedziała mi wewnętrznie łaska Boża, że robiłam, co było w mej mocy, a zatem mogę być spokojna. W tej chwili obudziła się w duszy mojej tak wielka wdzięczność ku Bogu, że rozpłakałam się jak małe dziecko z radości”.
Sekretarka Bożego Miłosierdzia wielokrotne wspomina w „Dzienniczku” o kole ratunkowym, które zostało rzucone nawet najbardziej zatwardziałym grzesznikom: „W pewnej chwili, kiedy przechodziłam korytarzem do kuchni, usłyszałam w duszy te słowa: »Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia Mojego«”.
O przesłaniu Bożego miłosierdzia świat dowiedział się dzięki Janowi Pawłowi II. To on kanonizował mniszkę, ustanowił w 2000 roku święto Miłosierdzia Bożego. Zmarł w pierwszą sobotę miesiąca, gdy Kościół rozpoczynał celebrację tego święta. W czasie audiencji generalnej 2 czerwca 1999 nauczał: „Dzisiaj trudno jest mówić o śmierci, ponieważ społeczeństwo dobrobytu woli odsuwać na bok tę rzeczywistość, jako że sama myśl o niej rodzi niepokój. Człowiek zaczyna rozumieć, że nawet jeśli śmierć jest jego bezlitosnym nieprzyjacielem, starającym się go pokonać i sobie podporządkować, Bóg nie mógł jej stworzyć, ponieważ nie może cieszyć się ze zguby żyjących. Śmierć, której człowiek wierzący doświadcza jako członek mistycznego Ciała, otwiera drogę prowadzącą do Ojca, który okazał nam swą miłość w śmierci Chrystusa. Trzeba przekroczyć próg śmierci, ale ze świadomością, że »to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność« (1 Kor 15,54). Wtedy zobaczymy jasno, że »zwycięstwo pochłonęło śmierć« i można jej stawić czoło bez obawy. I dlatego też w świetle tej chrześcijańskiej wizji śmierci św. Franciszek z Asyżu mógł wyśpiewać w Pieśni Stworzeń: »Bądź pochwalony, mój Panie, za śmierć, siostrę naszego ciała«”.
Jaki jest klucz przyjęcia ze spokojem faktu śmierci, a nawet oczekiwania na tę chwilę z tęsknotą? – W Psalmie 116 znajdziemy świadectwo przełamania największej niewoli, jakiej może podlegać stworzenie: strachu przed śmiercią – wyjaśnia o. Cyprian Moryc, bernardyn. – Siostra Śmierć, jak ją nazwał Biedaczyna z Asyżu, nie jest pojmowana już jako koszmar, lecz jako narzędzie uwolnienia z więzienia ciała i krępujących więzów doczesności. Zwycięstwo nad śmiercią, której metaforą są więzy, ogłasza św. Łukasz, cytując kazanie Piotra w dzień Pięćdziesiątnicy: „Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim” (Dz 2,23-25).
Chrześcijaństwo, które – jak chciał prawosławny teolog Paul Evdokimov – powinno być „marszem życia przez cmentarze świata”, przełamuje paraliżujące diagnozy. „Życie to dożywotnia kara śmierci” (Julian Tuwim) czy skażone wirusem rozpaczy intuicje: „Jest absolutnie niemożliwe, by ten, kto serio rozważa problem śmierci, nie czuł przed nią lęku. Śmierć jest czymś odrażającym, jedyną obsesją, która nie może stać się rozkoszna” (Emil Cioran). „Ucz się dobrze umierać, nauczywszy się dobrze żyć” – podsumowywał św. Augustyn. „Jeśli boisz się śmierci, ukochaj zmartwychwstanie”.
Marcin Jakimowicz