Paryż. Dwa samochody i kilka kałasznikowów wystarczyło siedmiu islamskim zamachowcom, by dokonać największego od czasów II wojny światowej zamachu nad Sekwaną. Bilans tej rzezi to co najmniej 128 ofiar śmiertelnych, 352 rannych, w tym 99 osób w stanie krytycznym. Co wydarzyło się, minuta po minucie, tej dramatycznej nocy 13 listopada w Paryżu?
Wszystko zaczyna się w Saint-Denis, ok. 10 km na północ od Paryża. Na Stade de France rozpoczyna się towarzyski mecz piłkarski Francja–Niemcy. Na trybunach jest 80 tysięcy kibiców, w tym prezydent François Hollande. 21.00. Obie drużyny wychodzą na murawę. Odśpiewują hymny. Pierwsze podanie, mecz toczy się spokojnie.Między 21.15 a 21.20. Słychać pierwszy huk. Nikt nie reaguje. Po kilku sekundach następny, donośniejszy. Zawodnik reprezentacji Francji, który jest właśnie przy piłce, zwalnia i niepewnie rozgląda się dookoła. Poza stadionem wysadza się jeden z odpowiedzialnych za zajścia tej nocy islamskich samobójców. Jedna osoba jest ranna. Wokół trybuny prezydenckiej powstaje zamieszanie, prezydent Hollande odbiera telefon. Wszystko dzieje się błyskawicznie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek