Eksperci PISM komentują: to nie jest zderzenie cywilizacji, ale pęknięcie wewnętrzcywilizacyjne - przekonuje Patryk Kugiel. Mamy do czynienia z trzecim "11 września Europy" - zwraca uwagę dr Kacper Rękawek.
Francois Hollande stwierdził, że ataki w Paryżu są de facto wypowiedzeniem wojny Francji, a ta będzie bezlitosna w swojej odpowiedzi na okrucieństwo fanatycznych zbrodniarzy Państwa Islamskiego. Pytanie brzmi, jak odpowiedzieć niewidzialnemu wrogowi, który atakuje z ukrycia i uderza nie w otwartym polu, ale zdradziecko masakruje niewinnych.
Piotr Niemczyk, ekspert ds. bezpieczeństwa, były funkcjonariusz UOP mówił w sobotę 14 listopada w Sygnałach Dnia, że terrorystom udało się w dniu zamachu odwrócić uwagę służb od miejsc, w których planowane było dokonanie masakry. Niemczyk zaznaczył, że przed południem 13 listopada został ewakuowany hotel, w którym przebywali niemieccy piłkarze. Pojawiło się bowiem fałszywe doniesienie o ładunku wybuchowym w tym miejscu. W związku z tym, że wieczorem na Stade de France odbywał się mecz towarzyski pomiędzy Niemcami i Francją, uwaga służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo skierowana była właśnie na to wydarzenie. Fałszywy alarm jeszcze tę uwagę zintensyfikował. Potem, jak mówił Niemczyk, pojawiła się informacja, że przedmiotem ataków może być jeden z ważniejszych dworców kolejowych Paryża - Gare de Lyon. Tam też wysłane zostały znaczne siły policji.Tymczasem uderzenie zostało zadane gdzie indziej. W związku z tym, jaką wściekłość wywołały zdradzieckie ataki terrorystów Państwa Islamskiego, pojawiają się pytania o znaczenie słów prezydenta Francoisa Hollande'a.
Patryk Kugiel, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zaznaczył na swoim blogu w serwisie PISM, że ataki we Francji przywrócą walkę z terroryzmem na pierwsze, priorytetowe miejsce w Europie. Nie wyklucza też, że możliwe jest jeszcze większe zaangażowanie militarne przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. Natomiast, jego zdaniem, najważniejsze w zwalczaniu terroryzmu, który ma swoje źródła w fundamentalizmie islamskim, będzie zacieśnienie współpracy z przeciętnymi muzułmanami, którzy chcą normalnie żyć, pracować, troszczyć się o swoje rodziny i wychowywać w spokoju swoje dzieci. Jak przekonuje P. Kugiel, wojna, która toczy się pomiędzy terrorystami i resztą świata, nie jest tak naprawdę starciem różniących się od siebie cywilizacji. Jest pęknięciem wewnątrzcywilizacyjnym. Terror, ekstremizm i szaleństwo nie wyznają żadnej religii - podkreślił Kugiel. Mordercy biorą na cel zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. Nie ma większego znaczenia, kim są ofiary. Dla terrorystów najważniejsze jest wywołanie strachu opinii międzynarodowej i decydentów na najwyższych stanowiskach. Strach z kolei ma zmusić polityków do podejmowania takich kroków, jakich domagają się terroryści. W przypadku masakry w Paryżu, jak podają światowe agencje, chodzi o zaprzestanie angażowania się państw Zachodnich w konflikt syryjski. Akcentowanie w kontekście zamachów paryskich, ale nie tylko tych, aspektu konfliktu cywilizacji - jak ostrzega Patryk Kugiel - może tymczasem co najwyżej zaognić sytuację, zwrócić przeciw sobie chrześcijan, muzułmanów i przedstawicieli innych religii i sprawić, że globalne starcie mimo wszystko stanie się samospełniającym się proroctwem,a fala przemocy nigdy nie zostanie zatrzymana.
Według dr. Kacpra Rękawka, znawcy problematyki terroryzmu międzynarodowego, paryskie zamachy to trzeci europejski 11 września. Te wydarzenia, podobnie jak zamachy w Madrycie (2004) i Londynie (2005) zmuszą Europę do rewizji swojej taktyki walki z terrorystami. Jak zauważył na swoim blogu dr Rękawek, po Madrycie rozpoczął się proces budowania skoordynowanego antyterroryzmu w ramach Unii Europejskiej. Po Londynie te działania jeszcze bardziej przyspieszyły. Paryż to kolejna cezura w tym procesie. Jak zauważa dr Kacper Rękawek, mogą się obecnie pojawić głosy, że system nie działa i należy go zacząć budować od początku, na nowo. Nowe podejście, jego zdaniem, jest nieuniknione. Czym się powinno charakteryzować, to obecnie trudno przewidzieć. Natomiast ostrzega przed zbyt pochopnym rozmontowywaniem całego systemu, ponieważ choć sukcesy terrorystów odbijają się zwykle najgłośniejszym echem, to jednak można wymienić wiele przypadków, w których zbrodnicze plany spaliły na panewce. "Nie udało się m.in. zaatakować przy użyciu bomb świątecznego jarmarku w Strasbourgu ani zniszczyć nad Atlantykiem lecących z Wielkiej Brytanii od USA i Kanady siedmiu samolotów pasażerskich" - wylicza K. Rękawek.
Nie chodzi tu wcale o szukanie usprawiedliwienia wobec tragedii Paryża. Dr Rękawek zwraca uwagę, że obecnie w Europie wciąż wiele krajów uważa, iż terroryzm nie jest problemem, który ich bezpośrednio dotyczy. Czerpią doświadczenie od największych państw, najbardziej doświadczonych w zwalczaniu terrorystów: Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii. Co się może stać, jeśli te zdemontują i zaczną swoją antyterrorystyczną strategię tworzyć od nowa? Być może zatem najważniejszą nowością po 13 listopada 2015 roku powinno być potraktowanie terroryzmu jako wspólnego problemu wszystkich państw europejskich.
jad /pism.pl/Polskie Radio