Powierzenie misji tworzenia rządu nie-Kaczyńskiemu ociera się o kopanie leżącego.
13.11.2015 13:50 GOSC.PL
Perfidia Jarosława Kaczyńskiego nie ma granic – jednak wystawił Szydło, i to nie do wiatru, tylko na premiera. Właśnie odebrała nominację od prezydenta. I w jakiej sytuacji ten człowiek postawił liczną rzeszę zatroskanych o Polskę prognostów? Tyle razy mówili przecież, że z tą Szydło to blef, że niech tylko miną wybory, a okaże się, że Szydło ma twarz Kaczora. A tu masz. I jak oni teraz wyglądają? Nienawiść i odmęty szaleństwa.
A przecież zaledwie rok temu premier Kopacz przedstawiała swoje exposé. Wzywała wtedy: „Panie prezesie, zdejmijmy z Polski tę klątwę nienawiści”. Na nic to wszystko. Nic dziwnego, że była już premier musiała tę nienawiść wytknąć całej formacji w dniu inauguracji nowego Sejmu. Musiała zaprotestować przeciw temu, że nowa władza będzie zabierać własność prywatną, ograniczać swobody obywatelskie i pozbawiać kobiety praw.
Mówią małoduszni, że to było niestosowne, że przecież to właśnie naród ich wybrał, że oni dopiero zaczynają, że prezydent mówił o miłości, że skąd ona wzięła te zarzuty. Ale kiedy ona miała im nagadać? Potem? Potem to już za późno, bo ona ani premier, ani – jak się właśnie dowiadujemy – szef partii, ani nawet klubu.
Same nieszczęścia. Nie wiadomo, czego się tu chwycić.
Całe szczęście, że ten Macierewicz ma być w rządzie. W Macierewiczu nadzieja.
Franciszek Kucharczak