Janusz Korwin-Mikke znów zanieczyszcza przestrzeń publiczną dehumanizującymi wypowiedziami. Wielu się to jednak podoba.
30.10.2015 15:24 GOSC.PL
Lider partii KORWiN podczas audycji telewizyjnej użył sformułowania „ludzkie śmieci”. Znowu. Wcześniej zrobił to w Parlamencie Europejskim, mówiąc w ten sposób o uchodźcach uciekających do Europy z Bliskiego Wschodu i Afryki. Tym razem o potomstwie osób, które poczną je tylko po to, by otrzymać osławione „500 złotych na dziecko”.
Czy faktycznie istnieją kobiety, które będą rodziły dzieci dla zapomogi? Pewnie tak. Sam jestem przeciwnikiem tego rozwiązania – uważam, że jest bardzo kosztowne i będzie nieskuteczne, państwa o bardziej rozbudowanej polityce prorodzinnej, takie jak np. słynne z tego Niemcy, mają problem z ujemnym przyrostem naturalnym. Nie ma też co powoływać się na przykład Polek rodzących dzieci w Wielkiej Brytanii: to mit, że rodzą częściej niż w Polsce, a wynika on stąd, że kobiety w wieku rozrodczym są w emigracji nadreprezentowane. Z pewnością na decyzję o posiadaniu dziecka wpływa także ekonomia, ale przede wszystkim kultura.
Ale tu moje drogi z JKM się rozchodzą, a to dlatego, że nikogo nie wolno nazwać śmieciem (zresztą czym te dzieci zawiniły, nawet jeśli ich rodzice powołali je do życia z niskich pobudek?). Także takie pojęcia jak „ludzki potwór”, „zwierzę” czy „bestia”, które czasem aż cisną się na usta i pod palce (i sam ich nieraz użyłem, więc jeśli mi czytelnicy je będą wyciągać, to za każdym razem będę się kajał), są problematyczne. A to dlatego, że każdy człowiek jest osobą, Dzieckiem Bożym – i odbieranie mu ludzkiej godności przez używanie tego typu słownictwa jest po prostu niedopuszczalne.
Korwin jaki jest, każdy wie od dziesiątków lat. Ale to nie jest tylko jego problem. Przecież na takim – dehumanizującym – przekazie jego partia, nomen omen KORWiN, zbudowała swoją kampanię wyborczą. Antyimigracyjne marsze, klip straszący „hordami” wdzierającymi się do Europy grały na ludzkim strachu i wskazywały na to, kto zapewni odbiorcom bezpieczeństwo. Bez niuansowania, obuchem przez głowę. I znów, jak w przypadku programu 500+, europejska polityka wobec uchodźców jest błędna. Ale nie można tym ludziom odbierać godności, nawet jeśli niektórzy z nich to bandyci.
Tylko że, niestety, taki przekaz łatwiej trafia do wyborców. Wielu komentatorów wskazuje, że to właśnie ostry i łopatologiczny przekaz antyimigrancki pomógł partii KORWiN osiągnąć najlepszy w historii wynik wszelkich inkarnacji UPR, choć nie pozwolił on jej na zdobycie ani jednego mandatu. Ale efekt jest taki, że według badań Panelu Badawczego Ariadna to ugrupowanie znacznie częściej kojarzy się z tematyką imigrancką niż z gospodarczą, co bardziej pasuje do partii nacjonalistycznej niż konserwatywno-liberalnej. I tak środowisko JKM coraz bardziej dryfuje w kierunku prawicowego populizmu, reprezentowanego na Zachodzie przez Marine Le Pen, brytyjski UKIP czy holenderską Partię Wolności niż statecznych, hayekowskich „starych wigów”.
Ale mniejsza o Korwina, bo i jego język ma pożywkę. Tym bardziej, że sami go karmimy. Właśnie posłem został człowiek, który regularnie używa „śmieciowego języka”. Chodzi o Stefana Niesiołowskiego, który przez ćwierć wieku w polityce nie zrobił absolutnie nic konstruktywnego, a swą karierę buduje wyłącznie na poniżaniu przeciwników. Także Liroy nie zostałby posłem, gdyby nie jego wulgarność. Nie byłoby Korwina z jego chamskimi wypowiedziami, gdybyśmy nie chcieli go słuchać. Motyla noga.
Stefan Sękowski