Wielki balon, stanowiący część zaawansowanego systemu obrony powietrznej stołecznego dystryktu Columbia, zerwał się z uwięzi i poleciał na wys. blisko 5 tys. metrów nad wschodnimi stanami USA, zanim spadł na ziemię - podały w środę amerykańskie źródła wojskowe.
Balon wypełniony mieszaniną helu i powietrza zerwał się z uwięzi w środę po południu czasu polskiego w stanie Maryland. Godzinę później dryfował już nad Pensylwanią. Śladem aerostatu długości 74 metrów wysłano dwa myśliwce F-16 - podało w komunikacie Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej (NORAD).
Balon spadł na ziemię w hrabstwie Montour w Pensylwanii, na terenach wiejskich. Nie ma informacji, by przy tej okazji wyrządził jakieś szkody, ale wcześniej, ciągnąc za sobą kabel zasilający długości 3 kilometrów, uszkodził szereg linii energetycznych i pozbawił prądu tysiące mieszkańców.
System radarowy JLENS, którego jest on częścią, służy do szybkiego wykrywania i dokładnego śledzenia w przestrzeni powietrznej pocisków manewrujących, załogowych i bezzałogowych samolotów, a także okrętów, pojazdów na ziemi i innych zagrożeń.