W naszej tradycji, tej, która od Starego Testamentu prowadzi do Nowego, widzimy, że Pan Bóg rzeczywiście prowadzi dialog z ludzkością - zwraca uwagę ks. prof. Łukasz Kamykowski.
Obydwa Testamenty – Stary i Nowy, przenikają się i stanowią dla chrześcijanina nierozerwalną jedność.
– Wspólny korzeń z judaizmem tkwi w chrześcijaństwie bardzo głęboko. Można też mówić o jakiejś rywalizacji o dziedzictwo Boga: kto teraz jest prawdziwym zgromadzeniem, prawdziwą eklezją czy synagogą. Proszę zwrócić uwagę, że te dwa słowa są stosowane zamiennie przez grecką wersję Starego Testamentu, ale bardzo szybko się odseparowały i przeciwstawiły w Kościele: Eklezja to jest Kościół, a synagoga to są ci Żydzi, niewierni, którzy się sprzeciwiają głoszeniu Ewangelii, którzy zabili Pana Jezusa i nas także prześladowali.
Wydaje się – to już jest moja osobista refleksja teologiczna – że o ile rodzący się Kościół spowodował ogromną transformację w wielu dziedzinach kultury i generalnie trzeba ocenić ją pozytywnie, to ma u początku pewną skazę. Zrodziwszy się w świecie żydowskim, zaczął stopniowo ów świat eliminować i mu się przeciwstawiać. Hołdował bowiem idei, że Kościół to są nawrócone „narody” (w sensie nie-Żydzi), a Żydzi zostali zostawieni jako żywe świadectwo tego, co się dzieje, gdy człowiek odrzuca prawdziwą wolę Boga, oraz – to jest myśl augustyńska – jako świadkowie nierozumiejący tego, co przekazują, a przekazują mimowiednie, że Jezus Chrystus jest zapowiedzianym kontynuatorem Bożego objawienia.
I takie myślenie o Żydach utrzymuje się przez wieki, aż spotyka się z hitlerowskim programem eksterminacji narodu żydowskiego podczas II wojny światowej.
– W czasie prześladowania Żydów podczas wojny są chrześcijanie, którzy myślą niejako poza całą tą teorią. Wracają do najbardziej ewidentnych korzeni: miłuj bliźniego jak siebie samego, nie możecie nazywać Boga – Ojcem, jeżeli nie uważacie ludzi za braci. Ratują więc Żydów w sposób nieraz heroiczny. Chrześcijanie nawiązują z Żydami więzi tak bliskie jak nigdy przedtem, bo w ich koegzystencji nigdy dotąd nie było podobnie wielkiego, wspólnego niebezpieczeństwa.
Niektórzy Żydzi ocaleni przez chrześcijan, jak Jules Isaac czy Abraham Joshua Heschel, uważają za swoją misję pokazać im, że jednak nie jest tak dobrze, jak o sobie myślą; że owszem, z jednej strony byli gotowi do heroizmu i ratowania Żydów, ale, z drugiej, są jakoś współodpowiedzialni za całą tę niechęć i pogardę, którą w ciągu wieków żywiła do nich cywilizacja chrześcijańska na Wschodzie i Zachodzie. Owszem, nie była tak krwawa i bezwzględna jak ta nazistowska, ale jednak przygotowywała jakąś generalną pogardę wobec Żydów w mentalności, w cywilizacji. Jak to odkręcić?
Takie pytanie legło u podstaw „Nostra aetate”?
– Ten niewielki dokument wyrósł ze swojego czwartego, najobszerniejszego rozdziału. Pierwotnie spierano się, czy włączyć go jako preambułę do konstytucji dogmatycznej o Kościele („Lumen gentium”), czy też zrobić z niego odrębny dokument. I tutaj znowu zadecydowała konkretna, żywa sytuacja. Biskupi wschodni języka arabskiego, z krajów islamu, powiedzieli: jeżeli powiecie tylko o Żydach, to my nie mamy po co do siebie wracać i to nie jest sprawiedliwe. Dowodzono, że jeśli Kościół wypowiada się o judaizmie, to powinien się odnieść także do islamu, bo nie da się poruszyć jednej kwestii bez drugiej. Ostatecznie postanowiono odnieść się także do innych religii. W ten sposób powstała deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich z najważniejszym i najobszerniejszym punktem czwartym – o Żydach, ale też z wprowadzeniem (w punkcie pierwszym) w pozytywny sposób myślenia o fenomenie różnych religii. Zawarto też w dokumencie zachęty do poznawania innych tradycji religijnych, do szacunku wobec nich i odnajdywania platform porozumienia. Najbardziej precyzyjnie owa platforma została rozpracowana w odniesieniu do Żydów. Dokument zaowocował powstawaniem różnych gremiów dialogu obydwu religii.
Trzeba tu podkreślić, że Hitler w pewnej mierze dopiął swego: po II wojnie światowej zaginął świat żydowski w takim kształcie, w jakim istniał w okresie międzywojennym, zwłaszcza na terenach Europy Środkowej i Wschodniej, głównie w Polsce. Judaizm po II wojnie światowej to inny judaizm aniżeli wcześniej. To też, moim zdaniem, cudowny i godny zastanowienia fenomen, że ten jeden, maleńki lud czy naród potrafił przejść tyle transformacji, zachowując swoją podstawową identyczność.
Obecnie są dwa główne ośrodki judaizmu, obydwa poza Europą: w Stanach Zjednoczonych (i Ameryce ogólnie) oraz Izraelu. Po II wojnie światowej Żydzi podjęli próbę stworzenia własnej państwowości na jedynych terenach, które im się kojarzą z taką możliwością, bo religijnie są dla nich ziemią obiecaną i daną im przez Pana Boga.
Czy te dwa judaizmy – amerykański i izraelski – różną się od siebie?
– Owszem i egzystują często w napięciu wobec siebie. Wyrastają w całkiem odmiennym kontekście: w Izraelu Żydzi czują się wreszcie u siebie i próbują – choć w nieustannym i ogromnym poczuciu zagrożenia – budować własne życie, decydować o własnym losie. Natomiast diaspora amerykańska wyrastała i wybijała się (nie bez problemów) w świecie multikulturowym, multinarodowym i multireligijnym.
Dialog chrześcijańsko-żydowski rozpoczął się najpierw w niewielkich ośrodkach diaspory europejskiej, ale przede wszystkim w Ameryce. Natomiast do świadomości Żydów w Izraelu duch dialogu przenikał bardzo powoli. Obecnie ów dialog jest już tam realizowany, a to głównie dzięki Janowi Pawłowi II, zwłaszcza dzięki jego pielgrzymce w 2000 r. i gestom, jakie poczynił przy Ścianie Płaczu i odwiedzając Instytut Yad Vashem.
Czy chrześcijanie muszą się modlić o nawrócenie Żydów. Kardynał Walter Kasper pisząc na ten temat jeszcze jako przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, przyznawał, że to kontrowersyjne pytanie. Także dlatego że łączy się bezpośrednio z kolejnym: czy można prowadzić misję wśród Żydów? A jak Ksiądz zmaga się z tymi kwestiami?
– Jedynym nawracającym jest Bóg. Zawsze trzeba się modlić o nawrócenie każdego człowieka i prosić o modlitwę o nawrócenie. Nie obawiam się – i nieraz to robiłem – prosić Żydów i muzułmanów o modlitwę o moje nawrócenie. Natomiast nawracanie kojarzy się z przymusem, indoktrynacją, siłą i z tego trzeba rezygnować. Dlatego że mamy szacunek dla naszego Boga, który ma dostęp do każdego ludzkiego serca sobie znanymi sposobami. Nam zaś polecił głosić Ewangelię Swojego Syna, ale pamiętając, że to, czy, jak i do kogo dotrze, jest Jego sprawą, a nie naszą.
Chrystus powiedział: idźcie i nauczajcie wszystkie narody. Wszystkie za wyjątkiem Izraela?
– Akurat ten tekst mówi o pozyskiwaniu uczniów spośród narodów i te narody są przeciwstawione Izraelowi. Apostołowie mają tę świadomość, że są Izraelem i teraz, jako ta cząstka wybrana Izraela, która już wchodzi w erę mesjańską, ma do spełnienia głęboko izraelską misję ogłoszenia dobrej nowiny o przygarnięciu także innych narodów przez Boga, co było nie do osiągnięcia, dopóki nie przyszedł Mesjasz. Ale w czasach mesjańskich wszystkie narody mają się zgromadzić wokół Świątyni, wokół Izraela. I teraz okazuje się, że to się jakoś realizuje, ale całkiem inaczej. Nikt się nie spodziewał, że to będzie za sprawą człowieka potępionego przez arcykapłana i ukrzyżowanego za miastem. To się nikomu nie mieściło w głowie!
To niesamowity paradoks, że chrześcijaństwo narodziło się i przetrwało. Tu musiał zadziałać kolosalny impuls spotkania ze Zmartwychwstałym – inaczej sobie tego nie wyobrażam.