Nie udało się obronić demokracji? A może wręcz przeciwnie. Jest wreszcie nadzieja na powrót demokratycznych obyczajów.
26.10.2015 12:38 GOSC.PL
„Stawką tych wyborów jest sama demokracja” – alarmowała w piątek „Gazeta Wyborcza”. Równie histeryczne głosy można było usłyszeć na ostatnich konwencjach regionalnych PO. Idąc dalej tym tokiem (nomen omen) myślenia, demokracji nie udało się obronić. Czeka nas teraz „republika wyznaniowa”. I pukanie do drzwi. „Kto tam? ABW! Nie wierzę. My właśnie w tej sprawie”. To dziś najczęściej powtarzany żart w obozie przegranych.
Politycy PiS po swoim zwycięstwie… właściwie potwierdzają diagnozę GW. Tak, 25 października stawką była sama demokracja. I teraz pokażemy, jak powinna ona sprawnie funkcjonować – słychać było we wszystkich studiach telewizyjnych z ust polityków Zjednoczonej Prawicy (boć to wszak koalicja). Mówili o tym Jarosław Kaczyński i Beata Szydło, zapowiadając wprowadzanie pakietu demokratycznego, wzmacniającego zarówno opozycję, jak i ruchy obywatelskie.
To oczywiście tylko deklaracje, które zweryfikuje praktyka. Jest jednak mało prawdopodobne, by zwycięski obóz się z nich wycofał, skoro przyrzeczenie złożone zostało w obecności blisko 10 milionów świadków, oglądających studio wyborcze. Nawet jeśli PiS nie będzie miał samodzielnej większości, akurat w tej sprawie nikt nie powinien protestować.
Jest nadzieja, że dzięki temu 25 października 2015 roku przejdzie do historii jako dzień, w którym wreszcie skończy się w Polsce polityka strachu, ostracyzmu, kordonów sanitarnych i anihilowania politycznego przeciwnika. Jest nadzieja, że silny rząd, wspierany przez prezydenta będzie prowadził (wreszcie) poważny dialog z opozycją. I odwrotnie. Nadzieja – to i mało, i dużo. Ma bowiem solidne podstawy, ale wymaga dobrej woli wszystkich stron.
Wiele rzeczy trzeba w Polsce naprawić. Może warto zacząć od demokratycznych obyczajów.
Piotr Legutko