Zandberg pogrążył lewicę

To, że Zjednoczona Lewica znalazła się - według sondażowych wyników - poniżej progu wyborczego to "efekt Zandberga" - powiedział redaktor magazynu "Res Publica" Maciej Kuziemski. By skutecznie zabiegać o wyborców Partii Razem, ZL zabrakło wiarygodności - dodał.

Jak zauważył w niedzielnej rozmowie z PAP Kuziemski, dzięki transmitowanej przez główne telewizje "Debacie Liderów" z udziałem reprezentującego Razem Adriana Zandberga ugrupowanie to weszło do medialnego głównego nurtu i, "jeśli wierzyć sondażom, zyskało w ciągu ostatniego tygodnia ponad 3 punkty procentowe". "Bez wątpienia uzyskało je m.in. kosztem Zjednoczonej Lewicy" - zaznaczył.

Według redaktora "Res Publiki" źródłem porażki ZL w jej staraniach o wyborców Razem były m.in. błędy w samej koncepcji zjednoczenia oraz brak autentyczności i wiarygodności, które mogłyby pomóc jej w "toczącej się w ostatnich tygodniach kampanii pomiędzy nią a Razem licytacji na lewicowość". "Mam wrażenie, że dla wielu lewicowych wyborców połączenie w jednej formacji Ruchu Palikota z SLD-owskim betonem i ekologami stało się pakietem nie do przełknięcia, nieczytelnym dla żadnej z grup stanowiących zaplecze poszczególnych ugrupowań" - mówił.

Wynik na poziomie 3,9 proc. głosów, jaki osiągnęła według sondaży exit polls Partia Razem jest z kolei - zdaniem Kuziemskiego - "zdecydowanym sukcesem". "Jest to symptom i symbol tego, jak otwarta i elastyczna jest tak naprawdę polska scena polityczna, jak grupa stosunkowo młodych i nikomu nieznanych osób może dzięki ciężkiej pracy osiągnąć wynik zbliżony do progu wyborczego" - ocenił. "Dla Partii Razem jest to również szansa na uzyskanie finansowania z budżetu państwa, które ma szanse sprawić, że nie będzie to partia jednych wyborów" - dodał.

Kuziemski odniósł się również do wyniku uzyskanego przez PO. Jego zdaniem jest on "i tak imponujący" w kontekście zrozumiałego - jego zdaniem - "zużycia się władzy" w ciągu dwóch kadencji rządów ugrupowania Ewy Kopacz. Jak podkreślił, uzyskany przez PO wynik jest też "wyższy niż większość przewidywań ostatnich sondaży".

Redaktor magazynu "Res Publica" ocenił, że po wyborach można się spodziewać erupcji napięć wewnętrznych w łonie PO, które "zostały wyciszone na okres kampanii wyborczej". "Prawa część Platformy będzie szukać politycznych sojuszy poza nią, a bardziej liberalne skrzydło może zainteresować się współpracą z nową liberalną partią Ryszarda Petru" - powiedział.

Odnosząc się do scenariuszy dotyczących powoływania nowego rządu Kuziemski zwrócił uwagę, że zależą one od tego, czy do Sejmu wejdą ostatecznie partia KORWiN i Polskie Stronnictwo Ludowe, które obecnie balansują na granicy progu wyborczego. Według niego Prawo i Sprawiedliwość będzie jednak dążyło do tego, by "mając na względzie doświadczenia z lat 2005-2007 uniknąć wchodzenia w koalicje". "Może się to skończyć +podbieraniem+ posłów z innych klubów parlamentarnych" - dodał.

Publicysta ocenił, że głosy na ugrupowanie Pawła Kukiza były przede wszystkim wyrazem frustracji części polskiego społeczeństwa, która "jest przeciw temu, co jest, ale niekoniecznie na rzecz czegoś, co miałoby powstać". Kuziemski zaznaczył w tym kontekście, że "o ile w wyborach prezydenckich sztandarowym hasłem Kukiza były jednomandatowe okręgi wyborcze, tak w tej zakończonej właśnie kampanii temat JOW-ów nie był już dominujący". "Jak głosi jeden z dotyczących partii Kukiza memów krążących w mediach społecznościowych, jest to jedyna partia, na którą głosując możesz mieć pewność, że nie wiesz, na kogo oddajesz głos, bo przecież w niej się mieści zarówno raper Liroy, jak i działacze Ruchu Narodowego" - mówił.

Redaktor "Res Publiki" podkreślił, że frekwencja, która - według wyników sondażowych - wyniosła 51,6 proc. jest jedną z najwyższych od 1989 r., ale jednocześnie "na tle innych dojrzałych demokracji pozostaje stosunkowo niewielka". "Świadczy to o tym, jak niska - nawet przy tak ekscytujących i emocjonujących wyborach jak tegoroczne - jest motywacja Polaków, żeby odwiedzić lokale wyborcze" - ocenił.

« 1 »