Otwarta cela z telewizorem w środku, w ciągu dnia praca za murami, a wieczorem mecz piłki nożnej? Wizyta w półotwartym zakładzie karnym każe zweryfikować wyobrażenia o więziennej rzeczywistości, wywodzące się z amerykańskich filmów.
Po uliczkach spacerują mężczyźni, przemieszczając się swobodnie między pawilonami. W dresach, bluzach z kapturem, niektórzy z wytatuowanymi głowami – najczęściej jednak wyglądają całkiem zwyczajnie. Ciągły ruch – ktoś wychodzi do pracy, ktoś robi zakupy, jeszcze inny podąża do kaplicy, bo zaraz zaczyna się Msza. – To małe miasteczko. Są tu: sklep, fryzjer, boisko, kaplica i wszystko, co potrzebne do życia. Poza lokalem z alkoholem i cmentarzem – uśmiecha się pan Edward [imię zmienione – przyp. S.B.], skazany za, jak mówi, „sprawy finansowe”. Tylko mury, wyposażone w drut kolczasty i jeszcze ostrzejszą, żyletkową concertinę, przypominają, że znajdujemy się w miejscu pod specjalnym nadzorem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski