Z Jadwigą i Jackiem Pulikowskimi, polskimi audytorami na synodzie, rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Jakie są Państwa wrażenia i przemyślenia na półmetku obrad synodu?
J.J. Pulikowscy: Uderza wielka różnorodność i powszechność Kościoła. To jest piękne. Słuchamy biskupów z całego świata. Mamy w ten sposób szczęście, by dotykać powszechności Kościoła. A jeśli chodzi o treści, to przeważa absolutna troska o nienaruszalność nauki Kościoła opartej na nauczaniu Chrystusa, na Piśmie św. Pojawiają się też głosy, które próbują poszerzać czy zmieniać pewne definicje.
Można prosić o przykład?
Wczoraj nazwano Komunię św. lekarstwem i ktoś postawił tezę, że takie „lekarstwo” trzeba dawać wszystkim chorym, bez zwrócenia uwagi, że po drodze do Komunii św. powinno być nawrócenie i życie w łasce uświęcającej. Z drugiej strony padają głosy, że dopuszczenie do Komunii św. osób żyjących w związkach nieskramentalnych, bez łaski uświęcającej, oznaczałoby zmianę dogmatu. Takie głosy są zdecydowanie przeważające. W spojrzeniu na seksualność powstają największe napięcia. Jesteśmy przekonani, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy powołani do czystości. Tylko w powołaniu małżeńskim czystość zawiera w sobie także współżycie seksualne. Małżonkowie współżyjąc wyrażają w ten sposób miłość, pogłębiają więź, powodują rozwój osoby, przekazują życie. Uruchomienie sfery seksualności poza małżeństwem sakramentalnym jest grzechem i nieszczęściem osoby, rozbijaniem jej integracji wewnętrznej i oddalaniem się od własnego szczęścia.
Czego się Państwo spodziewają po synodzie? Co dominuje niepokój czy nadzieja?
Przed synodem mówiliśmy, że wierzymy w działanie Ducha Świętego i po tej części, którą już mamy za sobą, utwierdziliśmy się w nadziei, a nawet zbliżamy się do pewności, że Kościół z tego synodu wyjdzie wzmocniony. I wierzymy, że także lepiej postrzegany w świecie, także przez ludzi niewierzących.
A co wyniknie dobrego z synodu dla rodziny?
Jesteśmy przekonani, że rodziny doznają wsparcia. Najbardziej chodzi o to, by rodziny starające się żyć po Bożemu poczuły się wsparte na swojej drodze do świętości. Żeby mocnie uwierzyli, że idąc zwyczajną drogą małżeństwa idą do szczęścia, już tu na ziemi, a potem w niebie. Najlepszym dowodem, że chodzi o świętość, będzie kanonizacja Zelii i Ludwika Martin właśnie podczas synodu.