Nieplanowana interwencja papieża była, jak się okazuje, potrzebna, bo dzięki niej dyskusje zmieniły tory. Głos zabrał też ktoś szczególny...
Jak donoszą włoskie media, we wtorek w sali synodalnej niespodziewanie zabrał głos sam papież Franciszek. Jak pisze Jacopo Scaramuzzi w "La Stampie", było to wystąpienie wręcz "interwencyjne". Na pewno nieprzewidziane w programie. Dyskusja bowiem toczyła się jedynie wokół tematu dopuszczenia do Komunii osób rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach. Na sali panowała w tej kwestii dość gorąca temperatura. Papież, który obserwuje i słucha relacji ojców synodalnych, w pewnej chwili podniósł rękę. - Mamy Instrumentum laboris i o wiele więcej problemów do poruszenia - powiedział. - Komunia dla osób rozwiedzionych nie jest jedynym tematem.
Jak referował w czasie spotkania z dziennikarzami o. Lombardi, papież przypomniał i "uświadomił wszystkim na sali, że doktryna Kościoła w kwestii małżeństwa jest nienaruszalna". Rzecznik Watykanu dodał też w czasie briefingu: - Franciszek upomniał niejako ojców synodalnych, że "nigdy w tej sali synodalnej nie było mowy o podważeniu doktryny o małżeństwie". Powiedział też, że jeśli ma się toczyć dyskusja o związkach niesakramentalnych, to jest ona możliwa tylko w ujęciu duszpasterskim. Dodał, że rodzina to nie tylko ten problem.
Głos specjalny...
Wczoraj w sali głos zabrało 72 ojców synodalnych, w tym m.in. dziesięciu biskupów z Ameryki Łacińskiej, siedmiu z USA i 26 z Europy. Prawie trzy czwarte z nich poruszało temat Komunii dla rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach. Jak piszą komentatorzy, efekt ten był reakcją na mocne wystąpienie kard. Petera Erdo, który na samym początku wykluczył jakiekolwiek zmiany w nauczaniu Kościoła o małżeństwie. Węgierski purpurat przypomniał nauczanie m.in. św. Jana Pawła II i przywołał samą Ewangelię i słowa Jezusa odnoszące się do rozwodów. Jako riposta posypała się lawina wystąpień kardynałów niemieckich. Niespodziewanie w kontrze do tzw. liberalnych głosów stanęli Kanadyjczycy i Francuzi. Obok mocnego głosu metropolity Paryża pojawił się też zdecydowany ton kanadyjskiego arcybiskupa Paul-André Durochera. Mówił on m.in.: "Prawdą jest, że nie możemy zamykać się we własnym getcie czy żyć jak sekta, która nie ma żadnego wpływu na świat. Ale pamiętajmy, że Nowina, jaką zostawił nam Jezus, jest wielkim darem, to jest Dobra Nowina dla całego świata. Pomyślmy, jak mamy ją z mocą przekazywać temu światu, jak pozostać wiernymi przekazowi Jezusa, a jednocześnie prowadzić ze światem dialog? Jedni z was mówią o pilnej potrzebie otwartości i rozmów ze światem, inni przypominają z mocą nauczanie Kościoła. To dobrze, że jest tu taka polaryzacja i kolegialność w tej mierze. Dziękuję kard. Erdo za jego głos. Tego się trzymajmy!".
Jak relacjonował o. Lombardi, wystąpienia ojców synodalnych są "bardzo żywe i bogate" oraz wyraźnie "pokazują podział na dwie grupy, jedni bronią doktryny Kościoła nade wszystko i dzielą się lękiem, że nawet małe otwarcie drzwi spowoduje lawinę fatalnych w skutkach dla świata zdarzeń, a drudzy optują wyraźnie za szukaniem nowego języka w wychodzeniu do świata i dzieleniu się wiarą".
Jak referował rzecznik Watykanu, wystąpienie papieża było bardzo potrzebne, bo "potem dyskusje zmieniły tory". I tak mówiono również o roli księży w duszpasterstwie rodzin, o problemie wspólnego mieszkania młodych przed ślubem oraz o biedzie kobiet, głównie afrykańskich matek, przemocy "w rodzinie i w Kościele".
Na sali synodalnej siedzą i przysłuchują się debacie cały czas osoby świeckie, małżonkowie. Jak na razie nikt z nich nie zabrał głosu. "No, może z wyjątkiem trzymiesięcznego niemowlaka, który nam towarzyszy" - śmiał się o. Lombardi.
Jak zapowiedział, niewykluczone, że papież będzie się przyłączał intensywnie do różnych grup dyskusji, mimo że to nie było dotąd w zwyczaju synodów. "Franciszek przyzwyczaił nas już do swoich niespodzianek".
Joanna Bątkiewicz-Brożek