W sieci furorę robią zdjęcia byłych polskich prezydentów wśród cheerleaderek. Tym razem nie chodzi jednak o memy, czyli zabawne fotomontaże.
06.10.2015 15:43 GOSC.PL
Zdjęcia nie mają też nic wspólnego z aktywnością dyplomatyczną albo gościnnymi występami. Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski zostali twarzami kampanii reklamowej i wzięli udział w promocji nowego sponsora koszykarskiej drużyny Chicago Bulls (czyli Byków).
Drużyna co prawda amerykańska, ale sponsor jest polski. Żeby była jasność – nie chodzi jednak o producenta okien, czekolady, czy maszyn rolniczych. Legenda „Solidarności” i prezydent polskiej wolności promują internetowy kantor wymiany walut o wdzięcznej nazwie Cinkciarz. Aż ciśnie się na usta stare porzekadło o rozmienianiu sławy na drobne.
W wymiarze symbolicznym (a także dyplomatycznym) prezydentem kraju nigdy być się nie przestaje. Głowy państw zakładają instytuty i fundacje, angażowane są w delikatne misje, patronują też przedsięwzięciom istotnym z punktu widzenia państwa. Czasem promują narodowe marki, choć to przypadki wyjątkowe. Obaj prezydenci wyjaśniają, że z takim właśnie przypadkiem mamy do czynienia. Mówiąc delikatnie – mocno naciągana linia obrony.
Co do L. Wałęsy mamy do czynienia z recydywą. Pan prezydent od dawna udziela nazwiska i twarzy przedsięwzięciom komercyjnym wątpliwej rangi, nie bacząc, iż rzuca to cień na ważne inicjatywy laureata pokojowej Nagrody Nobla. Natomiast Bronisław Komorowski debiutuje w tego typu zawodach. I robi to zaledwie w kilka miesięcy po opuszczeniu Belwederu, zresztą też w okolicznościach nie przynoszących mu chluby.
Można oczywiście przekonywać, że małostkowe jest wypominanie ex-prezydentowi zaginionych obrazów, wynajmowania mieszkania z publicznych środków (gdy na własnym się zarabia), czy meblowania prywatnego instytutu wyposażeniem wziętym z kancelarii. Można… ale i tak styl, w jakim Bronisław Komorowski zaczyna swoje „życie po życiu” utwierdza jedynie w rodakach poczucie, że majowe wybory zakończyły się tak, jak zakończyć się powinny.
Piotr Legutko