Tendencje ogólne są takie, że konkubinatów coraz więcej i coraz więcej jest rozwodów.
Jak to jest, że ogromna większość młodych ludzi deklaruje, że marzy o dobrej, kochającej się i trwałej rodzinie. A jednocześnie coraz więcej młodych osób wybiera życie w konkubinacie. I wcale niekoniecznie „na próbę”. Bo przecież chcą ze sobą żyć długo i szczęśliwie, a w perspektywie „nawet” mają małżeństwo. Jednak z praktyki par mieszkających ze sobą przed ślubem wynika, że wcale potem nie jest różowo. Bardzo często takie pary się rozstają. Albo jeszcze przed ślubem, albo po nim. Tendencje ogólne są takie, że konkubinatów coraz więcej i coraz więcej jest rozwodów. Sensownych badań na temat wpływu konkubinatów na przyszły związek sakramentalny w zasadzie nie ma. Dostępne są jedynie badania amerykańskie, które wskazują, że wspólne mieszkanie przed ślubem, wbrew obiegowym opiniom, z wypiekami na twarzy powtarzanym przez… gimnazjalistów, nie scala związku. Przeciwnie: powoduje, że jest on potem słabszy. Co więcej, negatywne koszty wspólnego życia przed ślubem ponoszą najczęściej kobiety. To one zostają same, często w poważniejszym już wieku, kiedy trudniej o tzw. ułożenie sobie życia. To one ponoszą też większość kosztów emocjonalnych: trudno im jest po burzliwym rozstaniu i dramacie z tym związanym ponownie zaufać. Bardzo szkoda, że do tej pory, chociażby na polskich katolickich uczelniach, nie zrobiono rzetelnych badań na temat wpływu tzw. kociej łapy na przyszły związek. A może ja ich nie znam? Zakładając, że badania naukowe potwierdziłyby intuicje i obserwacje rzeczywistości, wyniki mogłyby posłużyć w przygotowaniach młodych ludzi do małżeństwa. Trudno „straszyć” konsekwencjami konkubinatów, nie mając naukowych argumentów. I jeszcze jeden aspekt życia na „kocią łapę”. Co prawda temat to delikatny i nadaje się na dużo dłuższy artykuł, warto zaznaczyć jednak niezbyt pozytywną rolę rodziców, dalszej rodziny, a nawet dziadków młodych osób, które postanawiają wspólne życie przed ślubem. Mówiąc wprost: bliscy młodych, nawet praktykujący katolicy (!) coraz częściej zgadzają się na koabitację młodych. Bo „wszyscy tak robią”, bo „przecież się kiedyś pobiorą”, bo „przecież i tak mnie nie posłucha”. Być może rzeczywiście nie posłucha. Być może jednak milczące przyzwolenie rodziców powoduje, że coraz więcej młodych ludzi decyduje się na krok, który zbyt często kończy się nad przepaścią.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska