Na VIII Światowym Spotkaniu Rodzin w Filadelfii ponad milion osób pokazało, że w rodzinie Bóg daje szczęście. Nawet jeśli często jest pod górkę…
Benjamin Franklin Park- way w Filadelfii zwana jest amerykańską Champs-Elysées. Strzelistym wieżowcom i ciężkim budynkom tutejszej Art Gallery lekkości przydaje soczysta zieleń trawników, gęsto posadzonych drzew i fontanny. 26 września na spotkaniu z papieżem Franciszkiem zmieściło się tu ponad milion osób. – Całe pokolenia, wielodzietne rodziny: dzieci, nawet niemowlaki, jak nasz wnuczek Jaś, ale i nastolatki, dziadkowie. Ten widok aż zapierał dech w piersiach – relacjonuje Aldona Wiśniewska, która z całą rodziną pojechała za ocean na ten wielki festiwal rodzin. – To były dla nas rekolekcje. Okazja, by podzielić się sobą. Ale i zobaczyliśmy świat, którym mało interesują się media. W głosie wielu amerykańskich komentatorów, którzy relacjonowali Msze i spotkanie rodzin z papieżem Franciszkiem na żywo, wybrzmiewał ton zaskoczenia, że w jednym miejscu skumulował się taki entuzjazm wielu pokoleń. Że obraz rozwodzących się i walczących małżeństw, zniszczonej i ginącej – zdaniem mainstreamu – rodziny nagle runął. – Bogu podoba się to, co tutaj widzi – stwierdził papież. – Bóg lubi pukać do rodzin, do takich jak wy – mówił. – Rodziny zmieniają świat i historię, a sam Kościół istnieje dzięki rodzinie!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek