Tekst tylko dla osób o stalowych nerwach. Ja takich nie mam.
30.09.2015 09:20 GOSC.PL
Wiem, że gdy się wchodzi w ciemne rewiry tekstów tabloidowych, można nieźle oberwać po uszach, oczach i systemie nerwowym. Jednak zawód dziennikarza obliguje czasem i do takich wycieczek. Zresztą dobrze, bo ktoś musi reagować na przypadki jawnego łamania zasad etyki zawodowej, a być może nawet Kodeksu karnego.
Otóż wczoraj w godzinach wieczornych na stronie internetowej "Faktu" pojawił się rzewny i łzawy tekst o... "biednym" panu pedofilu, któremu to należy współczuć. Pan pedofil żali się, że jest mu w życiu źle, bo przecież nie ułoży sobie życia z obiektem pożądania, czyli dzieckiem, bo prawo (w domyśle - złe) tego nie dopuszcza. A w ogóle to ma pod górkę, gdyż jego "orientacja seksualna" (!) jest nielegalna. Przepraszam za trywializujący ton, ale dosłowne cytaty byłyby jeszcze trudniejsze do zniesienia.
Wydźwięk tekstu jest przerażająco jednoznaczny: trzeba facetowi współczuć, bo to nie jego wina, że "pożąda inaczej" (ale żadnego dziecka dobry pan nie skrzywdził!). Tymczasem świat go nie rozumie, potępia i w ogóle pan nie ma swojego miejsca na ziemi. W pewnym momencie pada nawet porównanie, że taki pan pedofil to jest jak... osoba niepełnosprawna. Więc trzeba jej współczuć. Wydźwięk tekstu przypomina podobne materiały i wypowiedzi, które pojawiały się i pojawiają od czasu do czasu w zachodniej Europie na temat tzw. dobrej pedofilii. A które mają prawdopodobnie za cel oswojenie społeczeństwa ze zboczeniem. Tekst sprawiał wrażenie niemal zachęty do promowania kolejnej "orientacji" seksualnej.
Na końcu tekstu znajduje się wystąpienie jakiegoś eksperta, który przyznaje, że z pedofilii wyleczyć się nie da. Jednocześnie nie prostuje kłamliwego stwierdzenia, które padło: o "orientacji" pedofilnej. Nie mówi o dewiacji, o konieczności izolacji lub leczenia. Ot, skoro taka "orientacja", to nic nie zrobisz...
Kłamliwy tekst (wszak pedofilia to jedno z obrzydliwszych zboczeń seksualnych, a nie "orientacja") został ze strony zdjęty. Tyle dobrze.
Niemal jednocześnie jednak, niemal na tym samym miejscu, pojawił się kolejny materiał o pedofilii. Tym razem, i słusznie zresztą, pokazujący skutki dewiacji. O czym? O ofierze... księdza pedofila. Dramatyczna to opowieść mężczyzny, który w młodości był molestowany. I jakoś nie ma w nim ani słowa o "orientacji" i "dramacie" agresora.
Zestawienie obu materiałów to albo ponury i dość odrażający żart, albo rodzaj redakcyjnej schizofrenii. "Dobry" pedofil jest... dobry. Zły pedofil to (a jak inaczej?) ksiądz. Jednym słowem: kilka nędznych i szkodliwych "Faktów" o pedofilii.
Agata Puścikowska