„Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”
Drogę wzrostu duchowego rozumiem jako drogę stawania się coraz mniejszą, drogę tracenia i ogołocenia. Jest to potrzebne, by na nowo stać się jak dziecko w relacji z najlepszym Ojcem, by być gotowym na przyjęcie królestwa Bożego. Cenię w życiu te chwile, gdy siedzę sobie przed Bogiem i po prostu macham nogami jak dziecko, które cieszy się Jego obecnością. Małe dzieci nie gromadzą zasług, orderów i medali, są proste, bezgranicznie ufne i całkowicie zależne od rodziców. Wspaniałymi nauczycielkami postawy dziecięctwa były i są dla mnie właśnie moje córki oraz św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Poruszają mnie jej słowa: „U schyłku życia stanę przed Tobą, o Panie, z pustymi rękami, gdyż nie proszę, abyś policzył uczynki moje”. Ufam, że również mała i uboga stanę kiedyś przed Nim i powiem, że nie zgromadziłam nic, a starałam się jedynie o miłość. Każdego dnia uczę się takiej postawy i wiem, że o własnych siłach niczego nie osiągnę, ale Bóg może tego dokonać i we mnie, i w innych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Dyduch