PO, PSL i SLD opowiedziały się w czwartkowej debacie za postawieniem b. ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu. Przeciw były PiS i Zjednoczona Prawica. O losach wniosku Sejm zdecyduje w piątkowych głosowaniach.
Decyzja o postawieniu członka Rady Ministrów przed Trybunałem Stanu zapada, jeśli zagłosuje za nią co najmniej trzy piąte (276) posłów. Posłowie zdecydują najpierw jednak, czy zwrócić wniosek ponownie do komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, a jeśli w tym głosowaniu nie będzie większości - zagłosują nad samym wnioskiem.
Wnioski o postawienie Ziobry - a także b. premiera, szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego - przed TS złożył w 2012 r. klub PO. Ziobrze zarzuca się naruszenie konstytucji, ustawy o Radzie Ministrów oraz ustawy o działach administracji rządowej. W uzasadnieniach wniosków jest też mowa o działaniach nakierowanych na "walkę z układem"; PO powoływała się m.in. na materiały dowodowe dwóch komisji śledczych: ds. śmierci Barbary Blidy oraz ds. nacisków.
Sejmowa komisja pod koniec czerwca uznała za zasadne sześć z ośmiu zarzutów stawianych przez wnioskodawców ministrowi w rządzie PiS. Dotyczą one m.in. przekroczenia uprawnień i nieuprawnionego nacisku Ziobry na prokuratorów oraz złamania prawa przy kierowaniu dwoma rządowymi zespołami powołanymi do zwalczania przestępczości. Zarówno Ziobro, jak i Kaczyński stwierdzali wielokrotnie, że nie widzą żadnych podstaw do postawienia ich przed TS.
Jerzy Borowczak (PO) mówił w debacie, by wznieść się ponad różnice polityczne i ocenić merytorycznie zarzuty wobec Ziobry. Postawienie go przed Trybunałem Stanu będzie podnoszącą jakość naszej demokracji przestrogą dla tych, którzy "w sposób nieodpowiedzialny niszczą ciągle naszą demokrację i tym samym niszczą nasze państwo" - argumentował.
W imieniu klubu PSL Artur Dębski mówił, że jeśli Sejm "w swojej mądrości uzna", że Ziobro ma stanąć przed Trybunałem Stanu, to "sprawiedliwości stanie się zadość". Podkreślił, że chyba nikt nie ma wątpliwości, jak trzeba się zachować w sprawie zarzutów wobec b. ministra. Według Dębskiego termin obrad nad wnioskiem jest jednak niefortunny, bo zbiega się z kampanią wyborczą i tak będzie odbierana słuszna krytyka "nikczemnej działalności Ziobry". W jego ocenie każda ze stron raportu komisji ds. śmierci Barbary Blidy, to gotowy akt oskarżenia dla b. prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości.
Również Marek Balt (SLD) przekonywał, by głosować za wnioskiem. Mówił, że przykładne ukaranie Ziobry spowoduje "swoiste oczyszczenie polskiej sceny politycznej". SLD ma też nadzieję, że przypadek Ziobry był tylko "poważnym wypadkiem" przy budowaniu w Polsce państwa prawa i już nigdy żadnemu z polityków "nie zamarzy się bycie szeryfem z Dzikiego Zachodu, który najpierw strzela i zabija, a potem pyta o nazwiska" - podkreślił.
Zbigniewa Ziobry bronili posłowie PiS i Zjednoczonej Prawicy.
Kazimierz Smoliński (PiS) zapowiedział głosowanie przeciw wnioskowi, ponieważ w ocenie klubu PiS w pracach komisji odpowiedzialności konstytucyjnej zostały złamane podstawowe zasady, którymi powinna się ona kierować. "Komisja powinna dążyć do ustalenia prawdy obiektywnej, wykorzystując wszystkie możliwe instrumenty prawne i faktyczne. Niestety z przebiegu prac komisji wnioskujemy jeden podstawowy wniosek - została postawiona teza polityczna, aby byłego przeciwnika politycznego napiętnować i postawić przed Trybunałem Stanu i okrzyknąć go przestępcą" - zaznaczył.
Zdaniem posła PiS, w trakcie prac w komisji jawnie były łamane przepisy Regulaminu Sejmu, a prezydium uniemożliwiało prawidłowe funkcjonowanie komisji. Jak dodał, komisja nie uwzględniała m.in. wniosków przedstawicieli Ziobry, nie było też żadnej merytorycznej dyskusji na posiedzeniach.
Według Smolińskiego, z zeznań świadków, ani żadnych dokumentów nie wynika, że działania Ziobry - jako ministra sprawiedliwości - były inspirowane bieżącym interesem politycznym PiS.
Arkadiusz Mularczyk (ZP) mówił z kolei, że wniosek o postawienie b. ministra sprawiedliwości przed Trybunałem Stanu "to szopka i hucpa polityczna". "Ta sprawa jest tylko i wyłącznie jednym z elementów, cegiełką kampanii, którą osiem lat temu wykreowała Platforma przy udziale usłużnych jej mediów, które wmówiły Polakom, że rządzą nimi ludzie stosujący nielegalne podsłuchy, którzy nadużywają służb specjalnych, prokuratury, a wszystko po to, żeby znaleźć haka na każdego" - powiedział Mularczyk.
Według niego Platformie nie udało się na szczęście przekonać Polaków, żeby uwierzyli w zarzuty wobec PiS. Jak ocenił, Platforma w sprawie Ziobry stworzyła "spektakl polityczny, który już nikogo nie interesuje". "Nie mam żadnych wątpliwości, że ta sprawa była inspirowana politycznie" - podkreślił poseł Zjednoczonej Prawicy.
Jego zdaniem, wniosek w sprawie Ziobry jest "kompletnie nieprzygotowany i nie ma żadnego oparcia w dowodach". Przekonywał, że dwie komisji śledcze: ds. śmierci Barbary Blidy oraz ds. nacisków nie wskazały na nielegalne działania Ziobry. "Dysponując wszelkimi instrumentami - prokuratorskimi, śledczymi, także sejmowymi, przez osiem lat nie potrafiliście udowodnić (Ziobrze) złamanie prawa" - podkreślił Mularczyk.
Według niego podczas prac komisji dochodziło do łamania wszelkich standardów, procedur i zasad przez jej przewodniczącego Roberta Kropiwnickiego (PO).
Kropiwnicki powiedział, że komisja pracowała prawidłowo i zgodnie z prawem. Przekonywał, że odrzucał te wnioski, które zmierzały jedynie do przeciągnięcia postępowania. "Jeśli uważacie, że pustymi frazesami zasłonicie literę prawa, to to próbował właśnie robić Zbigniew Ziobro. I mam nadzieję, że wam się to nie uda" - odpowiedział na zakończenie debaty sprawozdawca i przewodniczący komisji.