Franciszek nie przestaje stosować gestów, które wielu irytują, ale dla milionów coś ważnego znaczą.
22.09.2015 15:02 GOSC.PL
Gdy papież Franciszek przyjedzie do Nowego Jorku, będzie przemieszczał się po mieście starym, wysłużonym fiatem. Kardynał Dolan, arcybiskup tego miasta, człowiek słusznej wagi, na wieść o tym jęknął: „Mam nadzieję, że to nie będzie »maluch«, bo ja będę musiał siedzieć z nim w środku”.
Wielu katolików denerwują takie gesty. Wiadomo przecież, że zorganizowanie dla papieża starego grata i poruszanie się nim po mieście nastręczy więcej trudności niż jeżdżenie limuzyną lub choćby przeciętnym autem. Może i tak. Pewnie też prawdą jest, że wiele innych gestów papieża, na przykład jego stały pobyt w watykańskim domu świętej Marty, kosztuje więcej, niż gdyby było standardowo.
Pytanie jednak, czy to tylko tani PR, czy coś więcej? Cóż, gdyby papież nigdy się tak nie zachowywał, a dopiero po wyborze na Stolicę Piotrową zaczął działać w ten sposób, pewnie byłby to czysty PR. Ale on się tak zachowywał zawsze i jest w tym szczery. I ludzie na całym świecie to wyczuwają, z reguły reagując na zachowania papieża entuzjazmem. Czują, że papież naprawdę chce Kościoła bardziej ewangelicznego, a – co by nie gadać – dobrowolna rezygnacja z luksusów jest ewangeliczna. I jest świadectwem. I ubodzy ludzie, widząc to, czują się zauważeni i docenieni. A to dużo – zwłaszcza, że przez ten prosty gest papież zyskuje wiarygodność, jakiej nie osiągnąłby najbardziej genialnymi traktatami.
Jeśli tych parę euro więcej, jakie się wydaje na gesty papieża, zyskuje mu przychylność i życzliwość wielu milionów ludzi, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać. Tym bardziej, że dzięki tej życzliwości ludzie chętniej słuchają słów papieża.
Ale jest w tym, jak sądzę, coś więcej. Bo z Biblii wiemy, że podobne gesty inspirował sam Bóg, najwyraźniej licząc się z ludzką potrzebą otrzymania „obrazka”. Na przykład Bóg pewnego razu polecił Jeremiaszowi, żeby kupił pas, potem żeby go nosił, a wreszcie żeby go schował w rozpadlinie skały nad Eufratem. A po długim czasie Bóg posłał tam Jeremiasza znowu, żeby odszukał pas i stwierdził, że zbutwiał i do niczego się nie nadaje. I wówczas otrzymał wyjaśnienie, że to samo spotka pychę Judy i Jerozolimy.
Zbutwiały pas coś wyrażał – i widocznie mówił dobitniej niż słowa, a w każdym razie je uzupełniał. Podobnie było, gdy Jeremiasz usłyszał: „Sporządź sobie więzy i jarzmo, i nałóż je sobie na szyję!” (Jr 27,2). Podobnie było wiele razy i u różnych proroków – ich gesty współgrały ze słowami, ilustrowały je i podkreślały.
Gestami mówił też imiennik papieża, św. Franciszek. Nie musiał się tak „prowokacyjnie” obnosić ze swoją biedą. Nie musiał się tak wzbraniać przed jakąkolwiek własnością, nie musiał nosić takich łachmanów. Nie musiał – ale zrobił to, wiedziony intuicją wiary. I choć wielu, widząc to, stukało się w głowy, dziś znamy Franciszka bardziej z tego, co robił, niż z tego, co mówił.
Może więc być tak, że te „tanie gesty” papieża, to gesty prorockie.
Franciszek Kucharczak